Część 88
-No dobra Megan masz tutaj kilkanaście kieliszków z winem. Wyluzuj się a zarazem masz się skupić. Podnieś rękę i spróbuj podnieś pojedynczo kieliszek i masz go położyć tutaj na tacę którą trzymam w rękach ale ma nie upaść ani kropla, bo szkoda wina...ha..ha...-wytłumaczyła Evelin.
-No rozumiem.-mówiąc to przystąpiłam do działania.
Wyciągnęłam rękę i zaczęłam powoli unosić kieliszki. Pierwszy pękł , drugi w połowie drogi spadł a trzeci ocalał , ale dotarł pusty. Chwilę później szło mi coraz lepiej aż w końcu pod koniec udało mi się zrobić to rewelacyjnie. Z piętnastu kieliszków udały się tylko cztery, ale zawsze to coś. Królowa zauważyła że jestem zmęczona po użyciu mocy wtedy dała mi dobrą radę, że zawsze gdy będę używała mocy żebym miała trochę cukierków ze sobą i po jednym sobie jadła to mi pomoże a potem to się przyzwyczaję.
-To co teraz robimy?-spytała Evelin.
-To od ciebie zależy Evelin.-odpowiedziałam uśmiechając się.
-No to może na razie tyle. Wracam do swoich zajęć a ty Megan idź do Louisa i idźcie razem się gdzieś przejść. W Avandii jest wiele do zwiedzania. może nie ma sklepów , ale za to są piękne krajobrazy idźcie do...może idźcie do ''Jeziora rosnących wiśni''?-zaproponowała królowa a za raz potem wróciła do swojego pałacyku.
Ledwo co Evelin wyszła a zjawił się Louis, który zabrał mnie do ''Jeziora rosnących wiśni''.
Byłam ciekawa jak to miejsce wygląda bo nazwę ma bardzo ciekawą.
-Louis a ty jaką masz moc?-spytałam z zaciekawieniem.
-Potrafię unosić do góry nie które rzeczy potem robię coś takiego jak ty, ale bez tej ''kuli ochronnej'' i mogę zrobić taką ''ścianę'' z wody, albo mgły.-odpowiedział.
-Super! Podoba mi się tutaj, Avandia to wspaniałe miejsce. Mogłabym tu zostać na stałe, ale...moja rodzina , przyjaciele, akcja i w ogóle walka z tą prawdziwą Hydrą-to , to jest moje życie. -powiedziałam.-Tu się czuje wspaniale, tu nie ma przemocy, i nie ma kłamstw.
-Na razie możesz zostać tutaj jak najdłużej. Jesteś tu drugi dzień a już tęsknisz?-zdziwił się Lou.
Już prawie dochodziliśmy do tego jeziorka i nagle zatrzymałam się pytając którą drogą mam iść czy na prawo czy na lewo, Lou odpowiedział bym skręciła na lewo. Chwilę później zapytałam co się znajduję jeżeli pójdziemy drogą po prawej, on odpowiedział że tam nic nie ma, tylko ''pustka''. Nie drążyłam dalej tego tematu. Jednak długo się tam szło. Do tego dotarliśmy na wieczór. Nie żałowałam, bo to miejsce wieczorem wyglądało zachwycająco. Był jeden długo pomost , jeziorko oświetlone blaskiem księżyca a w nim odbijająca się pełnia księżyca dookoła drzewa wiśni które miały różowe kwiaty. Louis mówił że dniem też pięknie wygląda.
Wspaniałe miejsce. Poszłam na koniec tego pomostu i stanęłam wpatrując się w jeziorko. Louis stanął koło mnie i zaczął opowiadać mi historię a raczej legendę tego magicznego miejsca.
-Była pewnego dnia księżniczka która zakochała się w zwykłym słudze, spotykali się właśnie w tym miejscu. Gdy się jednak dowiedzieli rodzice tej księżniczki zamknęli jej ukochanego do lochów. Księżniczka widywała się z nim od czasu do czasu. Pewnego dnia oboje uciekli spotkali się właśnie tu na tym pomoście...księżniczka w swym ukochanym najbardziej kochała jego piękne błękitne jak to jeziorko nocą oczy oświetlone blaskiem pełni. Król i królowa odnaleźli ich, zabrali tego sługę i ukarali go do dziś nie wiadomo jak. Królewna popadła w rozpacz znienawidziła swych rodziców , aż pewnej nocy zakradła się do ich sypialni i ukradkiem zadała im kilka ciosów nożem prosto w serce. Zginęli. Księżniczka spaliła ich ciała puszczając ich właśnie na tym jeziorku potem zebrała prochy i ich urny zakopała po dwóch stronach pod wielką bramą. Uratowała swojego ukochanego,ale po tym co zrobiła rodzicom przez jego piękne oczy...nigdy sobie nie wybaczyła, ale ukochani nadal są ze sobą ale powiązani przyjaźnią. Sługa i królewna! To miejsce jest przeznaczone dla zakochanych nad którymi czuwają król i królowa.-opowiedział przepięknie.
-Jaka piękna, romantyczna ...legenda.-mówiąc to zamyśliłam się.
-Coś się stało Meg?-spytał Lou chwytając mnie za rękę.-Chodzi o Kevina?
-Mhm...-przytaknęłam wpatrując się w jeziorko.
W pewnej chwili Louis chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam i biegłam w stronę swojego domku. Louis został na pomoście i uderzył pięścią w barierkę. Dobiegłam już tam gdzie były dwie drogi na prawo i lewo. Miałam zamiar zobaczyć co się znajduję tam gdzie pójdę na prawo, ale przeszkodziła mi Evelin jechała właśnie z stamtąd i zabrała mnie po drodze pytając się czy coś się stało ja odpowiedziałam że nic i do końca przejażdżki milczałyśmy. Potem wysiadłam z auta co było dziwne bo nigdzie nie widziałam aut...ale w każdym razie wysiadłam z auta i wróciłam do siebie. Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Tymczasem agenci prawie w ogóle nie zmrużyli oczów ciągle pracowali nad sprawą z Hydrą. Nie mogli się z tym pogodzić że Maria Hand to Hydra, przecież nią była moja matka. Potępialiśmy Kevina że zdradził nas dla Hydry a tak na prawdę sami cały czas dla niej pracowaliśmy. Pytanie czy Kevin wiedział o tym? Jaki był cel tego by stworzyć agentów i Hydrę? Co to dawało Marii Hand? Wszystko zaczynało się od nowa. Następnego dnia John i reszta zespołu musieli zgłosić to do zastępcy Marii Hand on był rozczarowany a można by było nawet powiedzieć że zdruzgotany. Nie dziwie mu się , w końcu Hydrę miał blisko siebie.
Zastępca- Samuel Richardson poprosił Johna by to on został dyrektorem całej tej agencji, lecz John odmówił bo chciał brać udział w akcjach a nie siedzieć tylko za biurkiem.
-John ale tyko tobie mogę ufać, teraz znów musimy wszystkich kilkadziesiąt jednostek sprawdzić, niektórych wyrzucić z agencji a tobie mogę ufać na sto procent. Zgódź się proszę! To może potrwać miesiącami za nim kogoś odpowiedniego znajdziemy. -mówił Samuel.
-Przepraszam cię, ale nic z tego. Nie spocznę do puki nie znajdę córki i nie zabije osobiście Hydry!-nie zgodził się.-Nie będziesz musiał szukać długo dyrektora. Znam kogoś komu można ufać i który jest sprawiedliwy, i przede wszystkim kto zasługuje na to miejsce. Ja jestem już stary długo bym się nie nacieszył a on się nadaje. To Ben major, generał prowadził wojskami a teraz jest z nami w grupie. On pracował z Garetem więc zna go z byt dobrze.
-Ben?! Nie ma sprawy! Jeśli ty mu ufasz to...zgoda. Niech zbiera rzeczy i przenosi się do biura. Kogoś wyślemy zamian za niego do was. Życzę powodzenia w odnalezieniu córki.-mówiąc to Samuel się rozłączył.
Gdy John powiedział Benowi że zostanie dyrektorem , Ben o mało co nie zemdlał był tak uradowany że postanowił upiec najlepszy placek pod słońcem (według niego). Ja gdy się obudziłam postawiłam sobie szklanki ze sokiem i ćwiczyłam, Evelin chodziła od domu do domu i zaglądała przez okno. Widząc mnie ćwiczącą uśmiechnęła się i poszła dalej. Ćwiczyłam co każdy dzień siedziałam przeważnie w domku tylko na wieczór wychodziłam biegać i tak ćwiczyć , nie chciałam wypaść z formy. Spotkałam wieczorem Louisa który mnie przepraszał, uznałam że nie ma mnie za co przepraszać i znów pogodziliśmy się.
-To może pobiegamy?-zaproponowałam rozciągając się.
-No dobra.-mówiąc śmiechem zaczęliśmy biegać.
Evelin i Merlin stali za drzewem i spoglądali na nas. Uśmiechając się zaczęli rozmawiać.
-Merlin uważam że ładna z nich para.
-Evelin może i ładna, ale ja nie wieże tej dziewczynie. Jeszcze będziemy mieli przez nią kłopoty gdy się dowie prawdy o Avandii.
-Nawet tak nie mów! Nie może się dowiedzieć! Jutro jest festyn prezentowania swoich mocy zobaczymy kto tym razem wygra. Mam nadziej że ktoś inny a nie siostry Mink.
-Kto będzie w jury?
-Ja , ty , Louis i Megan-oni nie prezentują swoich mocy to mogą być razem.
-Tak jest królowo.
-Megan ma nie samowity potencjał. Jest w niej coś nie samowitego...nie wiem co , ale się dowiem. Jej moc jest niezwykła, inna niż te które są ty na przykład moja czy twoja Merlinie.
-Na pewno od Megan tryska radość, i szaleństwo.
-Merlinie nie wiesz czy Megan kogoś ma?
-Królowo, nie wiem. Raczej nie, a co masz na myśli?
-Dowiesz się w swoim czasie.
Evelin i Merlin wrócili do pałacu, a ja i Lou biegliśmy jeszcze parę godzin. Potem wróciliśmy do swych domów i poszliśmy spać. Nazajutrz gdy wstałam i ujrzałam przez okno Avandia była przygotowywana do wielkiego festynu prezentowanych mocy. Wszyscy nie spali tylko stroili swoje mieszkania , ławki, drzewa i główną drogę osypali kwiatami. Wyszłam z domku i spytałam skąd wzięli te piękne różnorodne kwiaty Louis przystrajając dom odpowiedział że z pola ''Milionów Kwiatów''.
-Gdzie to jest? Nie pokazałeś mi nigdy tego miejsca.-zaciekawiona spytałam.
-No to chodź. Ja już skończyłem ustrajać dom, mam czas to ci pokaże.-odpowiedział.
-Super. To poczekaj idę się przebrać. -mówiąc to szybko poszłam się przebrać bo tego dnia pogoda była przepiękna a słońce grzało mocniej niż zazwyczaj. Był strasznie upalny dzień. Dotarliśmy to tych pól, widok był z niewalający. Pełno różnorodnych kwiatów , gór , zieleń i ta piękna pogoda.
Poszłam w śród tych pól i stanęłam po środku w kwiatach. Twarz obróciłam w stronę słońca i cieszyłam się życiem. W Avandii było jak w bajce! Zapomniałam trochę o przeszłości, a myślałam dużo nad przyszłością. Moje życie znów nabrało kolorów. Chciało się żyć! Niestety długo nie zostaliśmy na tym polu , musieliśmy już wracać na festyn. Na szczęście zdążyliśmy w samą porę. Bo jeszcze chwilę i by królowa by się oburzyła.
-No to jako pierwsze wystąpią siostry Mink! Zapraszamy!-zaprezentowała Evelin.-Siostry Mink wygrywają już od kilku lat, czy i tym razem nas zaskoczą swimi mocami? Przekonajmy się!
I tak siostry Mink zaczęły prezentować swoje moce. To co zrobiły to było niesamowite! Ustawiły się i jedna z nich zaczęła robić kule z ognia, kolejne powtarzały to aż w końcu stworzyły ogromną kulę z ognia na koniec stworzyły gwiazdę w okręgu (żeby była jasność może dla nie któych kojarzyć się z satanistami, ale to nie oznaczało ich, to tak dla prezentacji).
Zakończenie było genialne, każdy bił brawo. Kolejną osobą była Maia-dziewczyna która władała wodą, stworzyła ścianę wody a potem coś jakby trąbe powietrzną ale z wody, a następnie stworzyła nad nami-jurorami wodospad z wody, wcale przy tym się nie zmoczyliśmy. Wyciągając rękę dotknęłam tego wodospadu to było coś niesamowitego. Dla mnie Maia wygrała! W tym roku tylko dwoje osób wystąpiło, pewnie dla tego że wiedzieli że wygrają siostry Mink. Ja i Louis mieliśmy podjąć decyzję kto wygra, mieliśmy chwilę czasu na to gdyż Evelin i Merlin tańczyli nad ziemią by uleprzyś to Maia i siostry Mink tworzyły efekty specjalne. Siostry Mink z ognia stworzyły w okół Merlina i Evelin palące się serce, dla bezpieczeństwa by królowej i Merlinowi nic się nie stało Maia otoczyła ich wodą. Ich piękny taniec zakończyliśmy werdyktem.
-Panie, i panowie zwycięstwami tegorocznego festynu zostały lub została....-trzymałam w niepewności.
-Maia!-wykrzyknęłam wspólnie z Louisem.
Maia była szczęśliwa siostry Mink mniej ale i tak wszyscy się bawili. Impreza trwała do samego rana. Były tańce, zabawy, konkursy. Bawiłam się świetnie. Gdy się impreza skończyła wszyscy zaczęliśmy sprzątać po niej a potem każdy wrócił do swojego domu i padł ze zmęczenia. Następnego dnia Evelin przyszła po mnie bym poszła z nią do pewnego miejca.
-Megi czemu nie brałaś udziału w festynie?-spytała królowa.
-Przeraszam, ale ja nie mam takiej mocy bym mogła coś zaprezentować. Jeszcze bym kogoś uszkodziła.-odpowiedziawszy śmiejąc się szłam za Evelin.
-Jesteś niepewna i się boisz, nie możesz się Megan ciągle bać swojej mocy. Musisz się tylko nauczyć jak z niej korzystać. Właśnie teraz udowodnie ci że twoja moc jest niesamowita i pokaże ci do czego jesteś tak naprawdę zdolna. Tylko uwierz w siebie!-mówiąc to Evelin stanęła na jakimś pagórku przed pięknymi krajobrazami i jakąś doliną.
Byłam z dziwiona tym co chcę udowodnić mi królowa. Kazała mi stanąć naprzeciwko góry. Wyciągnęłam rękę i czekałam na dalsze polecenia Evelin.
-Słuchaj mojego głosu...rozluźnij się potem się skup a najpierw zamknij oczy i w słuchaj się w odgłosy natury....
-No dobrze i co dalej?
-Musisz zwalić tamten śnieg z góry.
-Że co? Ja? Nie dam rady. Szkoda czasu.
-Megan więc tchórzysz?
-Nie skądże, ale...
-Nie ma żadnego ''ale''. Zaczynamy od nowa.
Zrobiłam to co kazała Evelin zamknęłam oczy i skupiłam się i nagle uwierzyłam że mam moc , przestałam się bać. Wyciągając rękę użyłam mocy i....śnieg zaczął się walić z gór...gdy otworzyłam oczy tak się ucieszyłam że ...nie wiedziałam jak mam reagować.
Uściskałam Evelin, a potem się rozpałakałam.
-I jeszcze jedno Megan, nigdy nie płacz, nie smuć się. Nie dawaj satysfakcji tym co cię ranią, płacz tylko w ukryciu. I ciesz się tym czym się obdarzono, z życia czerp jak najwięcej, walcz o swoje i domagaj się prawdy.-wycierając mi łzy powiedziała królowa.
Szczęśliwa siadłam na łące i wpatrywałam się samotnie w przyrodę. Evelin wróciła do swoich zajęć zostawiając mnie samą z moją mocą. Tymczasem do naszego zespołu agentów przybył wystrojony Ben. Żegnając się z Johnem. Miał wiele odznak na swym granatowym garniturze.
-Dziękuję za wszystko że mogłem brać z wami udział w akcjach. I tobie John za to że dzięi tobie zostałem dyrektorem. Trochę szkoda będzie mi akcji, ale nie bójcie się nie zapomnę o was. Zawszę wam pomogę. Razem zemścimy się na Hydrze. Wrazie czego macie do mnie numer.-dziękował Ben.
-To my ci dziękujęmy.-powiedział John podając Benowi rękę.
-Ben zaczekaj! Ten placek był przepyszny jak go zrobiłeś? Dasz przepis? -spytał oblizując palce Nick.
-To mój sekret, ale co tydzień będę wam coś przesyłał jakeś słodkości.-śmiejąc się oznajmił.
-Ben lepiej ich nie rozpieszczaj bo potem się nie ruszą. Ha...ha..-śmała się Kate.
-Dobrze to ja lecę...limuzyna na mnie czeka. To dozobaczenia!-żegnając się wyszedł Ben.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz