kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

środa, 10 czerwca 2015

,,W cieniu prawdy''

                                 Część 80
Dwa tygodnie później...
-No dobra Meg, możesz wrócić do środka budynku. Odnowiono nam izolatkę. I mam dodatkowy sprzęt.-wyprowadzając mnie z samolotu powiedział Nick.
-Przepraszam was. Ja nie chciałam narobić szkód.-przepraszałam płacząc. 
-Megi czemu płaczesz?-spytała Molly.
-Bo ja mam moc! Teraz niczym nie różnie się od tych z którymi walczyłam. Teraz musicie ze mną walczyć.-odpowiedziałam.-Proszę zróbcie coś, zlikwidujcie mi tą moc. Nie chcę jej !
-Ja bym się cieszyła. To super! I jak to jest mieć moc?! Jakie masz moce?-dopytywała Molly.
Miałam moc a nie potrafiłam na  żadne jej wcześniejsze pytanie odpowiedzieć, tak naprawdę to nic nie wiedziałam o sobie. To był mój kolejny etap w życiu, taki przełomowy. Nick podbiegł do laboratorium i założył mi ten zegar o którym wcześniej wspominałam, super-zegarek. Molly już go wypróbowała i działał znakomicie. Dawał wszystkie wiadomości o moim stanie zdrowotnym. Z jednego ''więzienia'' przeszłam do drugiego. Ciągła opieka , kontrolowanie , zadawanie dzień w dzień tych samych pytań po kilka razy-to wszystko wykańczało mnie. Chciałam normalnie żyć, nie chciałam być traktowana jak jakaś trędowata albo obca, nie z tej planety. Po prostu chciałam żyć, czy to tak wiele? Ta izolatka i to wszystko doprowadzało mnie do szału, już od dwóch tygodni co każdy dzień na dwie godziny przychodził mój psycholog. Prowadził ze mną wywiad, tłumaczył niektóre rzeczy. Łatwo mu było tłumaczyć, uspokajać mnie, lecz tak naprawdę nic o mnie nie wie, nie wie jak to jest być tym kimś, osobą z mocą, odludkiem. Łatwo mówić o czymś o czym nie ma się zielonego pojęcia, on nie przeżywał tego co ja, nie cierpiał tyle co ja w ostatnich miesiącach swojego życia. Może większość z wad uważa że mieć moc, być nieśmiertelnym czy może umieć latać to coś wspaniałego...może tak jest , ale nie w moim przypadku. Nie jestem jakimś superbohaterem jak Spiderman czy Batman. Jestem agentką-to była moja praca, w jednej chwili życie się wywraca do góry nogami. Jedni mają wszystko, są szczęśliwi a inni...? Tego się nie da zrozumieć. Żyjemy w czasach technologi i tych wszystkich wynalazków, robotów i tak dalej, a tak naprawdę nie doceniamy tego co mamy, nie dostrzegamy problemów na tym świecie...każdy jest im obojętny, nie rozumie co to głód i cierpienie. Kiedy coś stracą to dopiero to doceniają lecz jest już zazwyczaj za późno. Ludzie ciągle zapracowani żyją własnym tempem a lata upływają, te piękne momenty upływają nam tak szybko nie zdajemy sobie z tego sprawy. Czas ze swoimi bliskimi to czas którego nikt nam nie zwróci, nikt nam nie zwróci młodości. Każdy kto się urodzi każdy umrze. Dlaczego tak jest? Dlaczego życie upływa nam tak szybko, dlaczego żyjemy pracą i pieniędzmi? Dlaczego umieramy? Czy mamy prawo być szczęśliwi? Na te pytania nie da się odpowiedzieć tak jak na te które dotyczą naszej przyszłości nie możemy przewidzieć co będzie jutro, za tydzień czy za rok. Wszyscy mamy prawo być szczęśliwi więc zamiast burzyć ten świat , to budujmy go...żyjmy chwilami, kochajmy się i przebaczajmy, bo czas tak upłynie że nie zdążymy się zatrzymać. Wiele osób nie lubi mówić o śmierci bo to bolesny temat, rani ludzkie uczucia, ale to nie znaczy że mamy się tym zamartwiać to pokazuje nam byśmy żyli jak najlepiej pomagali i czuli, mieli uczucia. Teraz zeszłam trochę z mojej historii ale chciałam trochę o tym wspomnieć to co jest ważne, w życiu.
-Megan badania masz w porządku jak na osobę z mocą.-śmiała się Molly wychodząc z izolatki.
-Proszę was nie traktujcie mnie jak...chcę być normalna.-przypomniałam.
-Rozumiem Megan. Jesteś normalna.-odezwał się Nick.
-Ja nie chcę tej mocy. Będę potworem. Ja już jestem potworem. Nick powiedz mi jedno czy ta moc zmieni mnie? Ale szczerze nie chcę byś kłamał.-płakałam.
-Szczerze? Megan...ta moc cię zmieni. To jest pewne.-odpowiedział smutny.
-Wiedziałam. I zostanę tym potworem. Będę zabijała ludzi bez przyczyny? Ja nie chcę. Zróbcie coś zanim będzie za późno.-rozpłakawszy , przytuliłam się do Nicka.
 

-Nick, Molly, Ben, Nick, chodźcie tu!-wołała Kate.
-O co chodzi?-spytali.
-Nie traktujcie tak Megan. Ona jest jednak człowiekiem członkiem naszego zespołu. To ją rani, zrozumcie ją. Ona nie prosiła się by mieć moc. -oznajmiła Kate.-Możecie już wrócić do swoich prac.
Ben podszedł koło izolatki i zaczął ze mną rozmawiać zajadając się kanapką.
-Hej Megi, co tam?
-Ben, proszę cię i tak mnie nie pocieszysz. Myślicie że ja nie czuję tego że mnie inaczej traktujecie? Wiem co zrobiłam i nie wiem nawet do czego jestem zdolna. Obecnie Molly i Nick pracują nad zastrzykiem który pozwoli mi pozbyć się mocy.
-Megan nie przejmuj się, są też plusy tego wszystkiego.
-Tak? Niby jakie?
-A takie że...możesz sobie spać ile chcesz, nie musisz pracować. I możesz robić rzeczy które inni nie umieją. To jest super! Spróbuj w tym wszystkim znaleźć jakieś plusy! Przecież jak będziesz z nami pracowała to będziemy potrafili walczyć z silniejszymi od nas dzięki tobie. Będziesz najlepsza!
-A z tej strony nie spojrzałam na to. Ale ja chcę tak bardzo wyjść już z stąd.
Nick i Molly przybiegli szybko z gotowym antidotum w strzykawce do izolatki i trzymając mi rękę powoli zaczęli mi wstrzykiwać ten antidotum do żyły.
-Megan uważaj bo możesz się trochę źle poczuć. -ostrzegła Molly.
-No dobra, mam nadzieje że pomoże.-powiedziałam.
-Na pewno pomoże. To już było trochę testowane więc to niemożliwe by nie pomogło. Za jakieś pół godziny zrobimy badania i zobaczymy czy są zmiany jeśli będą to doskonale a jeśli nie to za pół godziny damy ci drugą dawkę i po godzinie wtedy sprawdzimy wyniki. Rozumiesz?-tłumaczył Nick.
-Mhm...Tak , jasne.-przytaknęłam.
-No to do zobaczenia za pół godziny! Ale jestem podekscytowana! Jakby co to jesteśmy obok.-mówiąc to Molly z Nickiem wybiegli z izolatki zostawiając mnie samą Za pół godziny zrobili mi badania i było bez zmian, więc dali mi kolejną dawkę. Przyszli znów za godzinę i znów zrobili badania i...i się udało! Wyniki były w normie tak jak u osoby bez mocy! Tak się cieszyłam.
-To mogę już wyjść z tej izolatki?-spytałam.
-No jasne Meg. Tylko jakby się coś działo to mów bo mogą być czasami jakieś komplikacje.-otwierając izolatkę powiedział Nick.
-Meg, pozwól że spytam. Dlaczego jak jesteś w izolatce to masz ten sam sweter i w ogóle?-spytała Molly.
-Nie wiem...-odpowiedziałam sama się nad tym zastanawiając.
Poszłam do kuchni coś zjeść a potem do swojego pokoju. Chwilę się przespałam, a gdy już wstałam poszłam na strzelnicę, trochę postrzelać. Był tam także Jim z Kate.
-O Megan ty już wyszłaś!-ucieszył się przytulając mnie Jim.
-No tak, już nie mam mocy. Nick i Molly dali mi zastrzyk po którym straciłam moc. Ale się cieszę.-powiedziałam.
 
-Chcesz postrzelać?-spytała Kate.-Sprawdzimy jaki masz cel.
-No dobra.-powiedziałam.
Wzięłam broń do ręki i zaczęłam strzelać. Oko miałam dobre. Udało mi się trafić kilka razy. Wychodząc ze strzelnicy Kate zatrzymała mnie pytając dlaczego Molly i Nick nie ściągnęli mi tego zegarka kontrolującego mnie, ja odpowiedziałam że kazali mi go jeszcze nosić dla bezpieczeństwa.
-Ale super zegarek, poproszę by mi też taki zrobili, tylko z godziną a nie taki kontrolujący. Ha...ha..ha...-śmiechem mówiła Kate.
-Polecam, bardzo wygodny, prawie go nie czuję i co ważne wodoodporny i kuloodporny czy coś. -odpowiedziałam uśmiechając się.
 
-Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?-spytała Kate.
-Chciałam trochę się po boksować. Nie chcę stracić formy.-odpowiedziałam.
-Aha okey. -mówiąc to Kate odeszła, a ja poszłam do sali obok i zaczęłam trochę się boksować. Potem padłam ze zmęczenia i poszłam spać. Już nazajutrz przy śniadaniu Jim zaprosił mnie wieczorem na kolację do restauracji. Zgodziłam się.
-Wiecie co dzieciaki, na razie nie mamy nic do roboty prócz pracy papierkowej, to możecie iść już na tą randkę.-odezwał się John.
-Doskonale! To co Meg, idziemy?-spytał Jim.
-Jasne! Tylko poczekaj muszę się przebrać. Nie pójdę do restauracji jak strach na wróble.-mówiąc to pobiegłam się szybko przebrać. Potem zeszłam i oboje pojechaliśmy najpierw do kina potem na lody potem na spacer a na końcu do restauracji.
-Pięknie wyglądasz Meg.-powiedział Jim.
-Dzięki, ale ten zegarek to jednak nie pasuje do niczego. Szkoda że nie mogę go ściągnąć.-oznajmiłam.
-We wszystkim ci ładnie. Jesteś jakaś blada coś ci jest?-zmartwił się Jim.
Ja odłożyłam sztuczce na bok i wzięłam łyk wody. Chwilę później powiedziałam Jimowi że pewien mężczyzna siedzący przy drzwiach wyjściowym czytający gazetę dziwnie na nas patrzy. Jim uznał że przesadzam, ale ja jednak coś czułam.
-Jeśli źle się czujesz to możemy wyjść z stąd i pójść gdzieś indziej.-zaproponował.
-Dobry pomysł. To chodźmy Jim.-zgodziwszy się podeszliśmy do kelnerki by zapłacić rachunek. Ten podejrzany mężczyzna widząc że się zbieramy wstał z krzesła i zmierzał w naszą stronę z kieliszkiem wina. Potem wpadł na mnie i wylał wino a chwileczkę później podał mi chusteczki bym się wytarła i złapał mnie za rękę. Gdy przyjrzałam mu się bliżej miałam wrażenie jakbym go już gdzieś widziała. Więc spytałam.
-Czy my się już gdzieś nie widzieli?
-Możliwe, ale to było dawno.
-Ale gdzie?
-Oj Megan, jesteś prześliczna ale masz krótką pamięć.
-Że co proszę?
-Nie dziwie się Kevinowi że tak szaleje za tobą. Uratowałaś mu życie i żyję. Hydra chcę odnowić kontakty.
-Hydra? Czego ode mnie chcecie? Ja nic nie wiem! Puść mnie! Zostaw!
-Masz coś w sobie czego chcę Hydra.
-Nie rozumiem! Puść mnie!
Zaczęłam znów panikować. Tymczasem Molly i Nick sprawdzali mój stan.
-O Boże! Nick patrz!
-Co się stało Mo....Molly? Jak to możliwe? Czy to...Megan?
-Tak, ona ma moc nadal!
-Ale jak to możliwe przecież wczoraj sprawdzaliśmy i nie miała!
-Nie wiem, ale to oznacza że jej moc jest...nieśmiertelna! Musimy ją tu szybko sprowadzić za nim stanie się coś strasznego.  Nick dzwoń do Jima. Szybko!
-Już się robi! A ty idź do Kate i Johna by szybko po nich podjechali.
Molly pobiegła do Johna i Kate, oni słysząc to szybko wyjechali autem a Molly zamiast czekać bezczynnie zaczęła do mnie dzwonić , ale ja nie odbierałam. Jim stanął w mojej obronie i zaczął się bić z tym mężczyzną. Jim dobrze walczył, ale ten mężczyzna posiada moc i był znacznie lepszy od Jima. Stałam w miejscu nie reagując, pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co zrobić.
 
-Zostaw go! Udusisz Jima!-krzyczałam próbując coś zrobić.
Lecz na nic, mężczyzna zaczął dusić Jima trzymając go przy ścianie. Wybuchnęłam płaczem wzięłam krzesło i chciałam uderzyć nim tego wojownika. Ale on odwrócił się i kręcąc dłonią krzesło wyskoczyło mi z rąk i się złamało. W pewnej chwili poczułam się silna. Ścisnęłam ręce i zamknęłam oczy. Nagle ten mężczyzna uniósł się do góry i puścił Jima. Gdy otworzyłam oczy nie wiedziałam czy to ja robiłam czy może ktoś inny, ale przekonałam się że to ja! Odzyskałam moc! Uniesiony mężczyzna spadł na złamane krzesło i nabił się na to krzesło, przebił się na wylot i zmarł. Ja przerażona złapałam za rękę Jima i uciekliśmy razem z restauracji wszyscy płakali i krzyczeli ze strachu.
-Wsiadajcie szybko!-zatrzymując się autem John otworzył drzwi.
Szybko wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. Zaczęłam płakać że zabiłam mężczyznę. Przecież nie chciałam go zabić, ale nie dał mi wyboru. Nie wiem jak to zrobiłam, ale udało się mi. Byłam w strasznym szoku. Dni które się zbliżały wielkimi krokami nie zapowiadały nic dobrego. Od czasu gdy wróciłam z restauracji byłam ciągle pod opieką Nicka i Molly. Coraz trudniej było ukryć moją moc przed Marią Hand.
-Czyli jak działa ta moc?-spytał Ben.
-Megan może używać tej mocy tylko wtedy kiedy...nie wiem jak to powiedzieć. Ma te moc kiedy się denerwuje albo boi.-odpowiedziała Molly z wielkim wrażeniem.
-Można to jakoś kontrolować?-spytał John.
-Tak, ale potrzeba ogromnej samokontroli, bez niej Megan nie będzie mogła sterować swoją mocą i przy każdym baniu się lub w czasie złości może kogoś skrzywdzić. Musi uważać także na to ile z używa tej mocy, bo strasznie traci później energię i więcej je ale jeśli Megi nie nauczy się samokontroli to ta moc może ją zabić.-mówił Nick.
-O Boże! Dlaczego? Skąd się to wzięło?-zadawał pytania John.
-Okłamałam was. -wtrąciłam słuchając rozmowy
.
-Nie rozumiem. -powiedział Jim.-W czym nas okłamałaś Megan?
-Wtedy w jaskini...zdarzyło się coś...nie wiem jak to powiedzieć.-postanowiłam powiedzieć prawdę.
Opowiedziałam wszystko i wtedy Molly  z Nickiem uznali że właśnie to zdarzenie może być przyczyną mojej mocy, nieśmiertelnej mocy.
-Sądzę jednak że to wszystko zaczęło się znacznie wcześniej. Gdy poznałam go, wiecie o kim mówię. O tym chłopaku, który prosił by znaleźć tą pieczęć. To wcześniej za nim zniknęła dotknęłam ją i zaczęła się świecić i od tego chyba czasu zaczęłam miewać bóle głowy.-dodałam.
Wtedy wszystko się wyjaśniło. Przez dwa tygodnie starałam się żyć bez strachu i starałam się nie denerwować lecz się zbytnio nie udawało ciągle coś się ruszało drżało z czasem nawet spadało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz