Część 84
-Megan co ci jest?-spytał Nick.
Patrząc na swoje ręce zauważyłam że są lekko sine. Spytałam dlaczego tak jest. Nick odpowiedział że to przez moc.
-Ale co mam zrobić żeby nie mieć ich sinych?-zapytałam.
-Mamy specjalne takie rękawice które ochładzają ręce i delikatnie tak jakby masowały. Są zrobione z specjalnego materiału. Zaraz je przyniosę. I ich nie ściągaj. -mówiąc to Nick przyszedł parę minut później i wraz z Molly założyli mi te rękawiczki na ręce. Poczułam ulgę. Chwilę później Molly zbadała moje parametry i uznała że jestem totalnie wykończona.
-Megan prześpij się, bo straciłaś dużo energii. Ledwo żyjesz.-powiedziawszy Molly z Nickiem zostawili mnie samą. Ledwo co zamknęłam oczy a już pogrążyłam się w głębokim śnie.
Przespałam prawie całą noc i pół dnia. Gdy się obudziłam była już dwunasta w południe. Wstałam i byłam znów pełna energii, lecz za to byłam koszmarnie głodna. Poszłam do kuchni i nasz ukochany ''kucharz''-Ben zrobił coś super pysznego. Gofry z bitą śmietaną , jagodami i truskawkami a do tego świeży wyciskany bez pestek sok z pomarańczy.
-Ben, ale ty nasz rozpieszczasz. Przytyję od tej twojej kuchni.-śmiejąc się wzięłam cztery gofry i zjadłam je wszystkie a potem wzięłam jeszcze jednego. Od czasu gdy mam moc jem więcej i nie grubnę bo spalam dużo energii ale to tylko wtedy kiedy używam mocy.
-I co smakowało?-spytał Ben.
-Jasne! Jak nigdy wcześniej. Cieszę się że jesteśmy...razem. Wszyscy razem.-odpowiedziałam.
-I jak ręce?-spytał Jim.
-Super! Ale muszę jeszcze to nosić. Każdy wynalazek Nicka i Molly jest super.-odpowiedziałam.
Przyszła potem Molly i badała mnie znów. Potem ściągnęła mi rękawiczki i posmarowała mi ręce specjalną maścią którą sama przygotowała.
-Wszystko w normie, widać że masz się świetnie. Masz trochę ciśnienie podwyższone, ale to nic.-oznajmiła Molly zakładając mi z powrotem rękawiczki.
Tymczasem dowódca jednostki który pomagał nam wtedy i zobaczył jak używam mocy, zgłosił to Marii Hand.
-Jaka to była dziewczyna?-spytała dyrektorka.
-Takie średnie ciemne włosy, kurtka czarna...za dużo nie pamiętam, ale powaliła kilkadziesiąt drzew!-odpowiedział.-I do tego John i reszta wzięli ją do auta i uciekli.
-To Megan-ta dziewczyna mnie od denerwuje. Nigdy jej nie lubiłam. Trzeba ją usunąć z agentów i zamknąć w specjalnym zakładzie. Bob bierz helikopter i kilku żołnierzy. Jedziemy po Megan.-rozkazawszy Maria Hand wyszła na zewnątrz i siadając z ludźmi do helikoptera wystartowali lecąc do naszej bazy.
Oczywiście my niczego nie spodziewaliśmy się.
-To co robimy?-spytał Jim.
-No jak to co? Oglądamy wspólnie jakiś filmik przy piwku. -odpowiedział Ben.
-Super, no to chodźmy!-John uśmiechając się zajął miejsce i włączył jakiś film.
Podobał mi się film, był śmieszny i to bardzo. Nick i Molly prawie ust nie zamykali tylko ciągle się śmiali przytuleni do siebie. Patrzyłam na nich i wyobrażałam sobie siebie i Kevina razem.
-To było genialne! Dostał patelnią w głowę! Ha, ha, ha...-śmiał się Nick.
-Zaraz przyjdę tylko pójdę na chwilę do toalety.-wstając z kanapy wyszłam.
W pewnej chwili Kate usłyszała jakiś huk. Wstała z fotela i poszła zobaczyć co się dzieje, i zobaczyła na dziedzińcu helikopter , Marie Hand z żołnierzami którzy byli uzbrojeni.
Kate szybko pobiegła do salonu i zawołała resztę zespołu. Wyłączywszy telewizor wszyscy szybko stanęli naprzeciwko zbliżającej się Marii Hand i jej żołnierzy.
-Gdzie jest Megan?-spytała.
-Nie ma jej tu.-odpowiedział John.
-Wiem że tu jest. Nie ukryjecie jej. Wszędzie ją znajdę. A jak już ją znajdę i nie podda się to będzie niemiło.-ostrzegła Maria.
-Nie oddamy wam mojej córki!-wykrzyczał John.
Wyszłam z łazienki i poszłam do salonu , lecz nikogo nie zastałam. Usłyszałam jakieś głosy więc poszłam w stronę wyjścia, i tam ich wszystkim zauważyłam.
-Co się dzieje?-spytałam z przerażeniem.
-Megan odsuń się. Proszę.-powiedział John wyciągając broń.-Zostawcie moją córkę!
-Tato ona przyszła po mnie? Prawda?-zapytałam.
-Tak kochanie. Przyszli po ciebie.-odpowiedział ze smutkiem w głosie John.
-Nie mam dużo czasu, więc Megan się poddaj bo nie ma się co szarpać i tak cię usuniemy tak czy tak.-powiedziała Hand.
-Widocznie się mnie bardzo boicie skoro tyle wojska jest.-oznajmiłam.
-To dla bezpieczeństwa twojego, mojego i twojego zespołu.-wytłumaczyła dyrektorka. -Ostrzegam jeśli się nie poddasz to będę zmuszona zabrać cię siłą i do tego ucierpi cały wasz zespół. Jeśli któreś z was spróbuje ją bronić i będziecie stawiać opór zamknę was.
W chwilę później zobaczyłam uzbrojonych sześciu żołnierzy którzy ciągli jakąś dużą klatkę. Spytałam po co im ta klatka. Maria Hand odpowiedziała że na mnie. Poczułam się urażona, i zaczęłam płakać.
-Tato, przecież ja nie jestem zwierzęciem żeby mnie zamykać w klatce. Proszę ja nie chcę. Błagam panią...-prosiłam.
-Możesz błagać ile chcesz, ale ja się nigdy nie zgodzę. Bob! Bob zabrać ją!-rozkazawszy Bob i kilku innych żołnierzy z karabinami zbliżali się po mnie. Ja zaczęłam się cofać, a Molly, Nick, Jim, Kate, Ben i John złapali się za ręce i utworzyli mur który miał mnie bronić. Ja stałam z tyłu. Trzęsłam się cała bo czułam że nie wytrzymam i użyje mocy. Modliłam się by nic się nie wydarzyło, ale nie wysłuchano moich modlitw. Żołnierze zaatakowali członków agentów i musieli się bić. Nick i Molly użyli swoich wynalazków do walki.
-Kate zabierz stąd Megan i uciekajcie. Nie wiemy ile będziemy wstanie ich zatrzymać! Szybko!-bijąc się rozkazał John. Kate załatwiła jeszcze dwóch a potem wzięła mnie za rękę i biegliśmy przez dziedziniec.
Maria wysłała jeszcze kilku żołnierzy by mnie zabrali. Złapali mnie za ręce i musiałam się jakoś broń.
-Kate! Padnij!-krzycząc użyłam swojej mocy.
Trzymający mnie żołnierze spadli kilka metrów dalej. Odepchnęłam ich. Potem zaczęłam uciekać.
-Megan uciekaj! Nie wracaj tu już! Ja zatrzymam resztę! Uciekaj Megi! Nie daj się złapać!-krzycząc Kate zabiła dwóch żołnierzy.
-Kate bardzo cię kocham jesteś jak mama! Pozdrów wszystkich i powiedz że was kocham!-żegnając się uciekłam. Biegłam przed siebie. Chwilę później przerwano walkę. Maria złapała członków naszej drużyny i zakładając im kajdanki zabrała ich do wiezienia by przemyśleli kilka spraw.
Nie było wiadomo kiedy ich wypuszczą i czy będą mogli jeszcze być agentami. Na razie Maria zawiesiła ich i na jakiś czas zamknęła ich w więzieniu.
-Kate masz pewność że Megan nic się nie stanie?-upewniał się John.-Bardzo ją kocham i nie chcę jej stracić.
-Jestem pewna John że nic jej nie będzie. To silna dziewczyna w końcu po kimś to odziedziczyła. Jest rozsądna i nie zrobi głupstwa.-pocieszyła go Kate.
-A kiedy my wyjdziemy?-spytała Molly.
-Nie wiem kochani. Trzeba czasu. Ale nie bójcie się jesteśmy najlepszym zespołem agentów w całym naszym oddziale więc dyrektorka nic nam nie zrobi.-odpowiedział John.
Ja biegłam , i biegłam. Gdy byłam już daleko i byłam pewna że nic mi już nie grozi mogłam odpocząć. Gdy już odpoczęłam ruszyłam dalej w drogę w poszukiwaniu jakiegoś schronienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz