Część 83
Wzięłam jedno pudełko i zaniosłam do auta Kate. Nagle zauważyłam że coś błyszczy w krzakach podeszłam bliżej i zauważyłam broń.
-Kate! Kate! Kate chodź tu , szybko!-krzyczałam.
-Stało się coś?!-przestraszona podbiegła.
-Patrz! Tu jest jakaś broń, ale jakaś dziwna? Co to jest?-pytałam dotykając broń.
-Megan...to jest znak Hydry! To znaczy że...to nie ty zabiłaś pana Richarda, tylko ktoś od Hydry. Widocznie zapomniał wziąć sprzęt. A to oznacza że możemy wskrzesić naszą drużynę!-mówiła ciesząc się Kate.-Dzwonie po Johna niech tu przybędzie. I sam niech osądzi.
Ja zostałam przy broni tymczasem Kate zadzwoniła po Johna. John był tak przejęty że od razu jechał swoją ''Lolą'' a raczej leciał. Jego samochodzik miał różne funkcje. John przybył w jakieś piętnaście minut.
-Już jestem!-zawołał.
-Tato, chodź zobacz to jest tutaj!-krzyknęłam.
John podszedł i zarekwirował sprzęt. Potem próbował skontaktować się z kimś z naszej drużyny z Nickiem , Molly , Jimem lub Benem , ale żadne z nich się nie odzywało. Zostaliśmy sami. Z tym wszystkim.
-To co robimy John?-spytała Kate.
-Na razie nic nikomu nie mówimy nawet Marii Hand. Pracujemy na własną rękę. Kate, ty nauczysz Megan samokontroli będziemy walczyć Megan z twoimi słabościami. Potem zobaczymy, ale musimy być przygotowani że dyrektorka się dowie że masz moc i będzie cię musiała usunąć, ale my cię nie oddamy. Taki jest plan. -odpowiedział John.
Przez miesiąc uczyłam się samokontroli, razem z Kate ćwiczyłam z nią jogę potem medytowałam naprawdę mnie to uspokoiło. Moc czasami dawała oznaki życia wtedy szybko biegłam do tej specjalnej sali i tam się zamykałam. Niestety musiałam tak żyć. Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń wszystko się jakoś toczyło. Pewnego dnia Molly z Nickiem mieli już dość tej bezczynności. Wymyślili plan byśmy się wszyscy spotkali.
Molly zadzwoniła do Jima i Bena, oni wszyscy spotkali się w centrum miasta.
-Po co się spotkaliśmy?-spytał Jim.
-Mam dość. Zachowaliśmy się jak świnie wobec Megan i Johna. Zrobili dla nas wszystko.-zaczęła Molly.
-Czyli co chcecie zrobić?-spytał Ben.
-Spróbujmy odnowić agentów. Przywróćmy ich do życia. Przez cały miesiąc nie dawało mi to spokoju. Megan dzwoniła do mnie co każdy dzień i zostawiała wiadomości. Prosiła byśmy się wszyscy spotkali bo dowiedzieli się czegoś nowego i że wcale się nie gniewają na nas. Że rozumieją naszą postawę.-przemawiała Molly.
-No dobra spotkać się możemy, ale nie jestem pewien czy dołączę z powrotem do agentów..-oznajmił Jim.
-No dobra, ale się spotkajmy. -mówiąc to Nick podjechał furgonetką i wszyscy siedli do niej i pojechali do naszej bazy. Ja, John i Kate tymczasem przebywaliśmy w samolocie-baza. Nagle usłyszeliśmy jakieś odgłosy dobiegające z zewnątrz. Więc wyszliśmy z samolotu i ujrzeliśmy wychodzących z samochodu Nicka, Molly, Bena i Jima. Ucieszyliśmy się.
-Molly!-wołając podbiegłam do niej i uściskałam ją.
-Megan! Tak się stęskniłam. Przepraszamy ciebie i w ogóle ciebie John i Kate-przepraszamy.-przepraszała Molly.
-Okazało się że Megan nie zabiła pana Richarda tylko jeden z ludzi Hydry. Hydra dobrze myśli bo gdyby to Megan go zabiła to by się załamała i wtedy miała by łatwiejszy dostęp do Megi. Tylko jest jeden problem nie wiemy czego Hydra chcę od Megan i skąd wie że ma moc?-mówiła Kate.
-O Boże a myśmy cię oskarżyli nie mając dowodów.-zdziwiła się Molly.
-Wiadomo kto to był?-spytał Ben.-I też przepraszam zachowałem się jak...głupek.
-Naprawdę nic się nie stało. Rozumiemy was. Ale teraz musimy złączyć swe siły i walczyć z Hydrą. Musicie sami zadecydować. Kto jest z nami?-spytałam.
Ben i Molly bez wahania się zgodzili i dołączyli do nas.
Nick nie był chętny więc Molly zrobiła maślane oczy i udawała że zacznie płakać więc on ustąpił i doszedł do nas. Potem wszyscy ustawiliśmy się naprzeciwko Jima i czekaliśmy co on postanowi. Po parku minut nie zbyt przekonany doszedł do nas. Tak znów powstali agenci. Po miesiącu przerwy wróciliśmy do gry. Nazajutrz po śniadaniu wróciliśmy do sowich zajęć, ja jak to ja ćwiczyłam z Kate w sali treningów , Nick i Molly roili eksperymenty i badali mój stan, Jim przy piwku oglądał film, a Ben gotował-znowu.
Chwilę później John dostał sygnał że Hydra porwała syna Marii Hand. Musieliśmy działać. Dyrektorkę zaczęli szantażować że jeśli nie zrezygnuje z posady i nie zlikwiduje agentów to jej dwudziestoletni syn zginie. Maria była przerażona, i wściekła. Na każdego się darła i jak ktoś jej podpadł to zwalniała od razu. Mieliśmy nową misję. Na szczęście byliśmy w komplecie.
-No kochani , szybko , szybko. Wsiadajcie do wozu! Bo nam Hand głowy pourywa!- poganiając John już ruszył furgonetką. Cała byłam przerażona, w końcu to była moja pierwsza misja w której uczestniczyłam z mocą. Szukaliśmy trzy godziny Hydry aż w końcu dostaliśmy sygnał że Hydra ma nową kryjówkę w lesie Moltizos dziesięć kilometrów od miasta. Kate, Ben i Jim zbadali sytuacje i było nas za mało by pokonać Hydrę i jej ludzi. Nagle usłyszeliśmy strzał.
-O nie!-krzyknęłam i biegłam do środka magazynu.
-Meg czekaj! To niebezpieczne!-John pobiegł za mną a za nim reszta.
Wpadliśmy do środka i zobaczyliśmy Hydrę i koło niej siedzącego syna Marii Hand.
-Puść ją Hydro!-powiedział John wymierzając w nią bronią.
-Bo co? Rybka złapała przynętę. Ten synuś był tylko przynętą. Czekaliśmy na Megan. Miesiąc siedzieliście cicho.-mówiła Hydra.
-Zostawcie moją córkę!-krzyczał John.
-Coś ci się nie pomyliło ojczulku? Megan to także moja córka. I mam takie samo prawo jak ty do niej.-śmiała się Hydra.-Nie wyjdziecie z tego cało, zginiecie. Chyba że Megan się podda, wtedy wyjdziecie cali i szczęśliwi.
-Nigdy!-krzyknął John.
-Tato poczekaj...poddaję się wy idźcie.-mówiąc to oddałam się w ręce Hydry.
Natomiast John zrozumiał mnie i wycofał się z resztą. Idąc przez las koło wozu zadzwonili po posiłki. Maria wysłała dwie jednostki. Najważniejsze że syn Marii został uwolniony, a ja sądziłam że dam radę się wydostać.
-Siądź sobie córko.-powiedziała Hydra.
Ja wolałam stać. Stałam blisko wyjścia, natomiast Hydra krążyła w okół mnie, rozmawiając ze mną.
-No Megan masz coś czego my potrzebujemy. Twoja moc! Odkryliśmy nowe rzeczy które pozwolą mi mieć moc. Ale póki co będziemy na tobie testować.
-Że co? Nigdy! Nigdy nie dam ci mocy!
-Przekonamy się córko?
-Nie jesteś moją matką, nie uważam cię za nią. Dobra, było miło ale muszę już wracać.
Wyciągnęłam broń i zamierzałam strzelać, niestety nie udało mi się to, ponieważ kolejna broń rozleciała mi się w rękach.
Zaczęłyśmy się bić, aż w końcu uderzyłam ją tak mocno że aż uderzyła w ścianę i straciła przytomność. Ja natomiast wykorzystałam sytuacje i uciekłam. Biegłam przez las w stronę ekipy, niestety żołnierze Hydry przeszkodzili mi i obtoczyli mnie i chcieli do mnie strzelać. Ja zaczęłam panikować, znów mnie zamurowało. Lecz ujrzałam kilkanaście metrów dalej jednostkę Marii Hand. Już lęk mi minął. Jeden z ludzi Hydry zaczął strzelać, nie wiedziałam jak się obronić więc wyciągnęłam ręce przed siebie i nie wiem jakim cudem ale stworzyłam przed sobą taką jakby ścianę od której odbiły się kule i skierowały się w drugą stronę.
Jakby tego było mało to powaliłam kilkanaście drzew.
Spadały jak karty, tak samo żołnierze Hydry. Zmiotło ich. Zamurowało mnie i stałam jak słup soli i rozglądałam się z niedowierzaniem na to co zrobiłam, do czego byłam zdolna. Potem się otrząsnęłam i zauważyłam że to wszytko widziała armia Marii Hand. Zaczęłam uciekać w przeciwną stronę, a oni zaczęli mnie z karabinami gonić. Parę minut później John z ekipą podjechali po mnie i wsiadając do auta wróciliśmy do bazy.
-Wszystko widzieliśmy Megan. To co zrobiłaś to było...wow...nie umiem opisać, to było odlotowe , genialne, niesamowite i...odjazdowe, odlotowe. Powtarzam się co nie?-mówił Nick z zachwytem.
-Ja nie wiedziałam że tyle potrafię. Przeraziłam się. Nie chciałam tego zrobić...-tłumaczyłam.
-Z tobą niczego się nie można bać. Uratujesz nas w każdej sytuacji. Ciekawe co jeszcze potrafisz.-zachwycała się Molly.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz