Część 92
Kevin już z samego rana siedział w pubie popijając koniak oglądał znów moje zdjęcie. Nagle podszedł do niego pewien łysy, wysoki knypek. Miał pretensje do Kevina że siedzi na jego miejscu.
-Wynocha z stąd! To moje miejsce!
-Spokojnie kolego...Byłem tu pierwszy. Więc nie pójdę sobie gdzie indziej, ty idź!
-Nie pogrywaj sobie ze mną! Bo dostaniesz. Jest nas sześciu a ty jeden więc albo przeprosisz i wyjdziesz z stąd albo obijemy ci tą twarzyczkę.
-Nie boje się was!
Ten łysy naskoczył na Kevina i zaczęli się bić, oczywiście Kevin był lepszy. Zlał ich wszystkich a potem wziął zdjęcie i wyszedł z pubu. Nagle zadzwonił mu telefon gdy odebrał okazało się że dzwoni John.
-Tak słucham?
-Kevin słuchaj, nie rozłączaj się!
-John czego chcesz?! Nie mam z tobą nic do czynienia.
-Jednak masz. Jeśli się rozłączysz to po twojej siostrze-Miriam prawda?
-Miriam?! Skąd mam pewność że mnie nie bujacie.
-Posłuchaj jej głosu.
Kevin zamilknął na chwilę a tymczasem John przekazał komórkę Miriam. Głos siostry Kevina potwierdził że przebywa u Johna. Kevin przeraził się żądał by ją wypuścili, lecz John nie był taki głupi. Wszystko szło według jego planu.
-Co mam zrobić żeby moja siostra przeżyła?
-Oj Kevin, znamy się nie od dziś. Musisz nam pomóc. Powiem ci szczegóły tylko idź gdzieś w ustronne miejsce.
Kevin nie zastanawiając się wsiadł do swojego samochodu i sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu prosił Johna by ten mu wszystko wyjaśnił.
-No dobra Kevin musimy się spotkać. Taka zamiana ty za twoją siostrę.
-Ale o co chodzi? Chcesz mi czaszkę rozwalić?!
-Nie, zabić cie na razie nie chcę. Spotkamy się dziś w Beverly Hills w tej nowej restauracji na granicy miasta nowo otworzona. Nazywa się ''Lacasona''. Dziś za dwie godziny.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? To czego ja wam jestem potrzebny?!
-Chodzi o Megan -moją córkę. Więcej nic ci nie powiem.
John się rozłączył razem z resztą lecieli samolotem-bazą do Beverly Hills. Kevin pojechał trochę podpity do domu się przygotować na spotkanie z Johnem. Miriam już nie mogła się doczekać spotkania z bratem i wolności. Ja tymczasem nie wychodziłam z pokoju tylko przeglądałam te zdjęcia i listy. Nic mi nie pasowało. Było jedno zdjęcie które przedstawiało jakąś młodą dziewczynę prawdopodobnie królową Avandii-Evelin która stoi na jakimś ogromnym moście gdzieś w Avandii, lecz przez te parę miesięcy które tam spędziłam nie zauważyłam żadnego mostu. Gdy przypatrzyłam się bliżej zauważyłam jakąś bramę czy dwie kolumny dokładnie takie jak Louis pokazał mi i tam gdzie naszyjnik mi spadł. Nie wiedziałam jak o to zapytać Louisa by nic nie podejrzewał. Zdawało się że mogłam mu zaufać, ale nie mogłam w tych czasach nikomu wierzyć nawet bliskiej osobie. Był most, ale co było za tym mostem??? Przecież do czegoś musiał prowadzić. I do tego te dziwne listy jakieś miłosne. Wpatrywałam się w nie godzinami szukając jakiś informacji, lub czegoś dziwnego, ale na próżno. Czasami się mówi: ''Nic nie jest takie na jakie wygląda'' , więc może i w tym wypadku to się sprawdzi. Postanowiłam szukać ''głębiej''. Wzięłam lupę i przyłożyłam ją do koperty i w pewnej chwili zaważyłam jakieś cyferki i literki, ale mało widoczne. Ledwo co widziałam. Musiałam coś wymyślić by je odczytać.
-Już wiem!-wykrzyknęłam wpadając na świetny plan.-Wezmę cytrynę wyduszę z niej sok do jakieś szklanki i wezmę jakieś waciki lub patyczki do uszów i zamoczę lekko ten patyczek do soku z cytryny i posmaruje w miejsce w którym jest zanikająca data i wyraz a potem osuszę to miejsce i tak pojawi się wszystko! Genialne!
Tak właśnie zrobiłam wszystko przygotowałam a potem przeszłam do działań. Po chwili otrzymałam te daty i napisy. Adresatem okazał się jakiś Joe Billi ten sam którego poszukuje John z resztą, ale ja wtedy o tym nie miałam zielonego pojęcia. Wszystko pisane było piórem więc szybko to wszystko zaniknęło. Gdy patrzyłam na zdjęcia i na daty na tych listach to były przeróżne. Najbliższa obecnej dacie była z przed pięciu lat i właśnie w tym liście było zdjęcie już starszej Evelin z Merlinem stojących na ogromnym moście koło tych kolumn. A przecież most nie mógł zniknąć w ciągu pięciu lat, może i to możliwe ale mało prawdopodobne. A nawet jeśli to dlaczego go usunięto? Z jakich przyczyn? Co znajdowało się po drugiej stronie? Musiałam się tego dowiedzieć, więc w nocy postanowiłam pójść do tych kolumn i obejrzeć je dokładniej. Musiałam być rozważna by Merlin, Louis ani Evelin nie odkryli że tam jestem. Oni, wszyscy troje ukrywali coś, mieli jakąś wspólną tajemnice , lecz nie wiedziałam jaką. Coś musiało się stać w ciągu tych pięciu lat, most był i go nie ma, był jakiś Joe Billi i jego też tu nie ma, a może jest ale gdzieś ukryty. Główkowałam dalej. Podczas gdy John w ''Lacasonie'' czekał razem ze Spiderem i zakładniczką Miriam na Kevina. John poprosił kierownika restauracji o zamknięcie jej i wyjście gdzieś, a resztę załogi: Stelle, Jima, ,Kate ,Nicka i Molly wysłał by trochę pozwiedzali miasteczko. John wynajął restauracje na parę godzin. John znalazł w dobrym położeniu stolik i tam siadł czekając na Kevina a Spider z Miriam byli przy wyjściu. W końcu Kevin się pojawił. Wszedł do środka i zobaczył Miriam, chciał się do niej przytulić lecz Spider go zatrzymał. Kevin wybuchnął śmiechem.
-Miło cie widzieć Spider. Nie wiedziałem że teraz razem z agentami gracie do jednej bramki.
-No widzisz Kevin ludzie się zmieniają i ty też. Masz brodę!
-Dobra to gdzie John?
-Czekaj Kevin! Wyciągnij wszystko co masz. Broń, scyzoryki i różne wynalazki.
-Nie mam przecież!
-Nie kłam! Kieszeń, kurtka i w ogóle.
-A no tak. Zapomniałem Spider że jesteś super uzdolniony. Dobra niech ci będzie....okey.
Kevin przyłapany , poddał się i zaczął wyciągać wszystko po kolei.
W końcu podniósł ręce do góry i Spider znów go ''zeskanował''. Gdy był już ''czysty'' Spider zaprowadził go do Johna.
-A Miriam?-spytał Kevin.
-Uwolnimy ją gdy podejmiesz prawidłową decyzję,a teraz idź tam bo John czeka.
-No dobra , macie mnie w garści!
Kevin siadł naprzeciwko Johna który zaczął opowiadać wszystko po kolei. Kevin się wsłuchiwał w każde wypowiedziane słowo przez Johna. Im bardziej się skupiał na tym co mówił John tym bardziej nie mógł w to uwierzyć. W pewnym momencie gdy John skończył opowiadać , Kevin zamilknął zamyślając się i układając po kolei wszystkie wiadomości.
-Kevin jeśli nie pomożesz nam to moja córeczka...może zginąć. Nie wiemy gdzie jest wiemy coś o Avandii ,ale nie wiemy gdzie leży to wie tylko Joe Billi który siedzi w psychiatryku , i który twierdzi że był w Avandii. On nam pomoże, ale najpierw musisz ty nam pomóc. Zapomnijmy to co się wydarzyło i żyjmy przyszłością.
-Mam zapomnieć ja chciałeś moją czaszkę rozwalić na drobne kawałki?! Nigdy, ale....ale zgadzam się. Pomogę wam.
-Dziękuję! Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-Nie dziękuj. Podziękujesz jak odzyskamy Megi.
-Dobra, ale i tak się cieszę że po tym co ci zrobiłem i po tym co mogłem ci zrobić jesteś wstanie ze mną współpracować.
-John, ale żeby było jasne. Ja nie robię tego dla ciebie, reszty agentów ani mojej siostry tylko dla Megan. Bo ją kocham i nic tego nie zmieni, tak jak to że mnie nienawidzisz. Mógłbym za twoją córkę życie oddać i pójść do piekła, ale ważne by ona była szczęśliwa.
-Wiem Kevin. Byłeś dla mnie jak syn, chciałem cie zabić za Hydrę a tak naprawdę to my też dla niej pracowaliśmy-wszyscy! Musimy ją zlikwidować, ale dopiero gdy odnajdziemy Megan.
-Nie wiedziałem o tym że mama Megan ta pierwsza Hydra okaże się przykrywką a prawdziwą Hydrą okaże się dyrektorka agentów. Dobra to się zbierajmy, szkoda czasu. Skontaktuje się z kolegą w tym psychiatryku on jest bardzo przekupny. Pomoże nam się tam dostać wyciągnę od niego najważniejsze informację.
-Cieszę się. To pojedziemy Kevin teraz do ciebie z pakujesz się i siostrę odholujesz do domu pożegnasz się z nią i wyruszamy.
-Okey.
John , Spider , Kevin , Miriam i reszta podjechali do domu Kevina i tam ujrzeli pustkę. Dom Miriam i Kevina doszczętnie spalony, został tylko proch. Miriam się rozpłakała, stracili wraz z Kevinem cały majątek. Stella szła po tych resztkach z domu i zauważyła różowy włos, włos Hydry! Znaczyło że ona nie odpuściła i że cały czas śledzi agentów, normalnie była ich cieniem. Podążała za nimi skoro namierzyła ich w Beverly Hills przypuszczano że może także wiedzieć o psychiatryku i o Avandii. Musieli się agenci strzec. Nagle Jim popatrzył się na Stelle i zobaczył że z nią jest coś nie tak. Zaczął w okół niej krążyć jak jakiś ptak w okół zdobyczy.
-Co się tak patrzysz coś nie tak?! Nie podobają ci się moje piękne blond włosy?-pytała Stella.
-Włosy? Blond? Wow...I kto tu jest teraz blondasem??? Stek jeden. -zachwycił się Jim próbując to ukryć.
Stella miała teraz piękne blond włosy, nawet ładniej jej było niż wcześniej w tych ciemnych.
-A ty gdzie byłeś blondasie? Pewnie byłeś w jakimś pubie albo w kasynie...
-Przestań! Ja sobie nie latam do fryzjera tylko czuwam. Nie to co ty!
-Uważasz że jestem nie czujna?!
-Tak!
John już nie mógł tego słuchać wydarł się na Stelle i Jima uspokajając ich nawzajem, potem przedstawił ich Kevinowi. Miriam podjęła decyzję że dołączy do agentów razem ze swoim bratem. John był zaskoczony, ale znowu tak bardzo się nie dziwił bo nie miała gdzie mieszkać a jak się broniła gdy po nią przyszli to umiała dokopać. John z lekkim zawahaniem się zgodził.
-No dobra, zgadzam się. Zostało tam jeszcze chyba kilka wolnych pokoi. Więc wsiadamy do samolotu-bazy i ruszamy do Londynu.
Wszyscy się zebrali i wsiadając do samolotu wystartowali. Ja tymczasem szykowałam się do wyruszenia do tych kolumn. Wzięłam plecak i kilka rzeczy i po cichu wychodząc z domu biegłam do wybranego miejsca. Chwilę później już dotarłam. Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam dokładnie się przypatrywać tej ''bramie''. Na jednej z kolumn były jakieś znaki, ale nie byłam wstanie je odczytać. Chodząc w okół niej zobaczyłam jakieś wyrzeźbienie w kolumnie. To był kształt dłoni. Uniosłam rękę, a następnie położyłam ją w odciśniętym miejscu. W pewnej chwili zaczęło coś się trząść i nagle ujrzałam most! On był tam cały czas , ale ukryty! To niesamowite. Był olbrzymi, i taki jakby kruchy. Aż strach było przejść po takim. Był stary i drewniany barierki miał zrobiony z jakiś sznurków i sieci. Usłyszałam jakieś kroki i szybko nacisnęłam tam jakiś kamień który schował most i schowałam się w krzakach. Był to Louis , pewnie kontrolował teren, na szczęście mnie nie zobaczył. Gdy odszedł wróciłam do siebie i poszłam spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz