Część 78
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Nad ranem zauważyłam Johna, zawołałam go i spytałam czy mogę już wyjść z tej izolatki, ale on powiedział że lepiej będzie dla mnie jeśli zostanę do końca egzekucji w niej.
-Dlaczego mi to robisz John?! Chcę wyjść, wypuść mnie!-krzyczałam.
-Megan przepraszam cię, ale nie mogę na to pozwolić byś oglądała jak zostaje zastrzelony.-oznajmił John.
-Proszę cię. Wypuść mnie.-John nie słuchając mnie odszedł przygotowując Kevina.
Reszta ekipy przechodząc koło mnie spojrzała na mnie, ja widząc ich prosiłam by mnie wypuścili.
-Proszę was...błagam, wypuście mnie.
Nawet żadne z nich nie odpowiedziało, z opuszczonymi głowami poszli dalej, tylko Kate podeszła do mnie i próbowała mnie otworzyć, ale jedyne klucze które były do izolatki, miał John. Kate nie dała rady nic zrobić. Nawet wybić nie dało rady tych szyb. Były zrobione z grubego szkła i zabezpieczone jakimś dodatkowym materiałem.
-Megan nic nie da rady zrobić. Ja sama ich nie powstrzymam a ty...a ty siedzisz tutaj. Nie mam planu żadnego. Przykro mi.-mówiąc to Kate odeszła.
-Nie zostawiaj mnie! Proszę cię! Kate!-wołałam.-Ja nie chcę tu siedzieć. Niech mi ktoś pomoże! Błagam! Zróbcie coś! Nie zabijajcie go...ja go kocham.
Wszyscy wyszli zostawiając mnie samą. John z żołnierzami Marii Hand zszedł do więzienia po Kevina. Wzięli go z workiem na głowie i z uzbrojonymi sześcioma żołnierzami. Kevin pogodził się ze swoim losem, ale ja nie, ja nie poddałam się. Maria Hand i reszta ekipy czekała na dziedzińcu. Czekała na śmierć Kevina, to było okropne. Przecież to nie jest jakieś święto, ani pasowanie tylko śmierć człowieka! W pewnym momencie poczułam się źle, zakręciło mi się w głowie i było mi duszno. Obraz miałam rozmazany i do tego czułam ucisk głowy.
-No nie! Znowu się zaczyna!-krzyknęłam chwytając się za głowę.
Czułam się jak by mi coś mózg wyżerało od środka. Nagle lampy się rozwaliły i szyby popękały całkiem.
Zaczęłam się drzeć z bólu. Kate wróciła do środka bo nie chciała oglądać tej egzekucji. Zobaczyła mnie leżącą na podłodze a w okół mnie zauważyła pełno szkła.
-Boże, co tu się stało?! Megan nic ci nie jest, nie skaleczyłaś się?! Wszystko okey?-przybiegła klęcząc nade mną.
-Nie, nic mi nie jest. Nie ważne to jest teraz. Obecnie interesuje mnie czy Kevin już tam jest! Mów Kate.-wstałam oczepiając się ze szkła.
-Megan co tu się stało? Jak to rozwaliłaś?! To niemożliwe. -z przerażeniem mówiła Kate.-Chwilę temu John poszedł po Kevina z eskortą.
-To nie ważne teraz! Idę szybko się przebrać bo pełno tu szkła i w ogóle. Jakoś tak się dziwnie czuje, ale...nieważne!-powiedziawszy to pobiegłam się szybko przebrać.
Razem z Kate biegłyśmy na dziedziniec.
Gdy już tam dobiegłyśmy Kevin stał już zawiązany przodem do Johna który w niego celował. Molly zamykała oczy i płakała, Nick ją przytulił. Jim się cieszył a Ben stał bez ruchu wpatrując się w Kevina. John już miał pociągać za spust a Kevin zamknął oczy, na szczęście zdążyłam i przerwałam egzekucję krzycząc:
-Stop!
John szybko zabrał broń i zaczął ze mną dyskutować a Kevin otworzył oczy i ucieszył się.
-Megan co ty tu robisz? Miałaś być w izolatce.
-Jak widać nie jestem. Proszę zostaw go! Nie zabijaj Kevina!
-Nie wierzę...Meg co ty mówisz? Przecież chciałaś go sama się pozbyć a teraz go bronisz?!
-Ja go kocham. Proszę nie zabijaj go!
-Ej wy dwaj zabrać ją!
Podeszli do mnie dwaj uzbrojeni żołnierze i biorąc mnie za ręce chcieli zaprowadzić mnie z powrotem do domu. John znów wyciągnął broń i zaczął w Kevina celować, miał już pociągnąć za spust, ale ja odepchnęłam tych żołnierzy i zasłoniłam Kevina swoim ciałem.
-Nie pozwolę na to!-krzyczałam.-Nigdy! Najpierw musicie mnie zabić.
-Co ta głupia dziewczyna robi? -spytała Maria Hand.-Jeśli się nie odsuniesz zostaniesz wyrzucona z agentów i to będzie koniec twojej kariery u nas.
-Megan posłuchaj Marii ona ma rację. Odsuń się, jeżeli chcesz tu nadal pracować.-prosił John.
-Nie, nigdy! Po moim trupie! Kocham Kevina i nie pozwolę go zabić. Wiem co zrobił , zdradził nas ale mu wybaczyłam. John co ci da jeżeli go zabijesz? Będziesz wtedy jak Hydra! Proszę cię tato! Nie rób tego. -mówiłam chwytając Kevina za dłoń.
-Nie słuchaj jej John. Zabij go!-rozkazała Maria Hand.
-Mam zabić własną córkę?! Przestań!Zamknij się w końcu! Muszę się zastanowić!-ochrzanił ją John.
-Tato, proszę cię. Jeśli go zabijesz to zabij i mnie! Ja nie mogę bez niego żyć. Czy ty nigdy nie kochałeś tak mocno kogoś jak ja Kevina?!-przekonywałam.
-John odpuść. Skrzywdzisz własną córkę. -wtrąciła Kate.
-Kate i ty przeciwko mnie?-spytał John.
-Zawsze trzymałam się głupich zasad, ale zasady są po to by je łamać. Chcesz do końca życia obwiniać się że straciłeś Megan przez jeden głupi błąd? Nie pozwól na to by odeszła. Przecież dopiero co ją odzyskałeś. Nawet nie sądziłeś że masz córkę.-mówiła Kate stając koło mnie i też broniła Kevina.
John już nie wiedział co ma robić. Maria Hand się wściekła i powiedziała że wyrzuci wszystkich którzy teraz będą bronić Kevina.
-Kate i ty Megan wylatujecie!-krzyczała.-Czy ktoś jeszcze? Zapraszam. Wszyscy wylecicie!
-Ja.-podszedł Ben.
-Mi tam wszystko jedno.-stanął koło nas Jim.-Ale Iana ci nie podaruję. Masz szczęście Kevin, że masz kogoś takiego jak Megan.
-No to ja też...Jestem z tobą Megan.-podeszła Molly.
-Co ty robisz Molly?-spytał Nick.
-Trzeba pozwolić wygrać miłości.-odpowiedziała w łzach w oczach. -Nick dołączysz do nas?
-Dobra, ja też.-zgodziwszy się przytulił Molly.
-Doskonale! Wszyscy wylatujecie! Możecie pakować już manatki!-krzyczała Maria.
-Tato a ty? Jesteś z nami czy przeciwko nam?-spytałam.
-Wybacz...ja nie mogę. -mówiąc to opuścił broń i odszedł.
-Rozumiem tato.-mówiąc to my wszyscy chwyciliśmy się za ręce i trzymaliśmy się do końca rozstrzygnięcia sprawy. Maria Hand zastanawiała się , aż po chwili ogłosiła swoją opinię.
-Dobra, wygraliście. Daruję życie Kevinowi, ale pod jednym warunkiem że nie wróci do agentów. Koniec z agentami dla niego. A wam daję pouczenie i zabieram podwyżkę.
-Jest! Super! Wygraliśmy! Hura! -krzyczeliśmy.
Ja ze szczęścia popłakałam się a potem przytuliłam się do Kevina mówiąc
-Kocham cię!
-Dziękuje Megan. Ja też cię kocham! Wierzyłem do końca.
Maria Hand i jej żołnierze opuścili naszą placówkę i źli wrócili do siebie. John smutny siedział w gabinecie. Ja szczęśliwa z resztą ekipy i z Kevinem weszliśmy do niego pytać co dalej. John podarował mu życie ale dał warunek.
-Podarowałem ci życie , ale gdyby nie Megan nawet bym się nie zawahał. Masz szczęście. Jest jeden warunek. -zaczął mówić John.
-Jaki?-spytał Kevin.
-Musisz z stąd wyjechać na zawsze. Nie chcę cię widzieć, ani nie chcę o tobie słyszeć. Jeśli dowiem się że utrzymujesz jakikolwiek kontakt z Megan albo z innym członkiem zespołu bez zawahania cię zabiję. Zrozumiano?-odpowiedział.-Masz jak najdalej wyjechać z tego miasta. Jeśli tego nie zrobisz to po tobie.
-Tato! Proszę cię! Nie rób tego!-krzyczałam.
-Megan przestań , proszę cię. Mam już dość. Pamiętaj że nawet teraz mogę go zabić. Więc albo wyjedzie z stąd i będzie żył bez ciebie albo zginie. Wybór należy do niego.-stanowczo mówił.
-Dobra, John. Wyjadę i już więcej mnie nie zobaczycie ani o mnie nie usłyszycie. Ale Megi będę na ciebie czekał aż do śmierci.-zgodził się Kevin.
-Przynajmniej będziesz żył. Cieszę się bardzo że żyjesz!-mówiąc to przytuliłam się do niego.
John pospieszał nas więc Kevin długo nie rozmawiał. Wziął parę ubrań , dałam mu pieniądze i wychodząc pojechał na lotnisko. Pożegnałam się z nim na lotnisku potem wsiadł do samolotu i gdzieś poleciał. Machając mi i uśmiechając się do mnie odleciał wraz z moim sercem.
A ja pełna nadziei wróciłam do domu. Zdawało się że to już koniec, ale wcale nie. To dopiero początek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz