Część 77
-Gdzie jest Megan?-spytał John.
-Przygotowuję się na przesłuchanie Kevina.-odpowiedział Ben.
-Znowu? Co ta dziewczyna wyprawia?! Dzisiaj nie będziemy go przesłuchiwać. Ben powiedz Megan by tu przyszła.-powiedział John.
Ben wyszedł na korytarz i chciał mnie zawołać, ale ja już poszłam na przesłuchanie. Molly siedziała nad leżącym Nickiem, który miał złamaną nogę. Trzymała go za rękę, przytulona. Zaświeciłam światło i delikatnie, powoli schodziłam po schodach. Zauważyłam że Kevin ćwiczy, nie chciałam mu przeszkadzać więc stałam na schodach w ręku trzymając kawę i wszystkie notatki.
Kevin po chwili zauważył mnie stojącą więc przerwał ćwiczenia i odezwał się.
-No chodź Meg. Trochę ćwiczyłem i...tak dla zdrowia.
-Nie musisz się mi tłumaczyć Kevin. Ale załóż koszulkę.
-Dobrze już zakładam. Przepraszam. Chciałem podziękować.
-Za co?
-Że stanęłaś w mojej obronie, i w ogóle za wszystko, że jeszcze żyje, że możesz ze mną rozmawiać.
-Twoje życie nie leży w moich rękach, od tego jest John. W obronie stanęłam dlatego że nic nie zrobiłeś, a mogę rozmawiać z tobą tylko dlatego że masz cenne informację których nie udzielisz nikomu innemu. Myślisz że mogłabym to wszystko wytrzymać?! Raczej nie. Staram się być silna.
-Megi nie musisz nikogo oszukiwać. Nie chcesz ze mną rozmawiać to nie. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Wszedł Ben i kazał mi iść do salonu na rozmowę. Gdy już wszyscy zebraliśmy się , John rozpoczął przemawiać. Dziękował nam za udaną akcję, i za wszystko co zrobiliśmy. Dostaliśmy wiadomość, że Maria Hand była tak wdzięczna nam za misję że dała nam podwyżkę wynoszącą trzy tysiące złotych. Chwilę później John dał każdej kobiecie po pięć róż i po pudełku czekoladek.
-Ponieważ wczoraj był dzień przytulania się, a nie daliśmy rady was przytulić...to dziś to robimy!-wesoło oświadczył John.
-Molly, nie smuć się. Wszystko będzie okey. No już, nie płacz...-mówiąc to Ben przytulił pierwszą Molly.
Molly w końcu się rozchmurzyła, zaczęła się już uśmiechać.
Do mnie podszedł Jim i obejmując mnie wyszeptał takie o to słowa: ,,Jesteś przepiękna''. Ja uśmiechając się do niego, powiedziałam że jest strasznym podrywaczem, potem podeszłam do Nicka, Bena aż w końcu do Johna.
-Tak się cieszę że żyjesz John.
-To już nie nazywasz mnie tatą?
-John, proszę cię. Dobrze że przeżyłeś. Strasznie się bałam o ciebie.
-Jak widać złego diabli nie wezmą.
-Ale mimo wszystko cieszę się że jesteś. Tylko szkoda że Nick jest tak strasznie poturbowany. Ledwo uszedł z życiem.
-To prawda. Szkoda mi Molly. Megi już nie potrzeba byś chodziła do Kevina. Na razie nie jest nam potrzebny.
-Co zamierzasz z nim zrobić?
-Na razie nic. Ale nie przejmuj się zapłaci za wszystko co zrobił.
-Nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?
-Nie.
Chwilę później przypomniałam sobie że mogłam go zostawić w więzieniu u Kevina, i właśnie tam się udałam. Zaświeciłam światło i zeszłam po schodach, Kevin leżał na łóżku wpatrując się w sufit.
-Nie widziałeś gdzieś mojego telefonu Kevin?-spytałam.
-Telefonu? Nie...chyba nie...-odpowiedział niepewnie.
-A co trzymasz w ręce?-spytałam wchodząc do jego ''klatki''. -Znów mnie okłamałeś! Co ty myślałeś że ci zaufam znowu? Mam ciebie dość! Już za niedługo się ciebie pozbędziemy! Już nikomu się nie przydasz!
-Megan, proszę cię. Nie gniewaj się. Proszę.-błagał klękając przede mną na kolanach.
-Okłamałeś mnie mimo że obiecałeś że już nie będziesz! I jak chcesz bym ci znów zaufała?! Nie potrafię. I nigdy już nie będę potrafiła.-zabierając mu telefon zauważyłam że coś wystaje mu z koszuli.
Podeszłam do niego i spytałam co to jest. Kevin wziął i wyciągnął coś z koszuli.
-Co to jest?
-To jest...twoje zdjęcie.
-Że co? Oddaj mi to!
-Ale to jedyne zdjęcie które mam po tobie. Nie możesz!
-Oddaj! Nie dyskutuj ze mną!
-Proszę Megi...Megan nie, błagam cię.
-Jesteś chory! Powinieneś się leczyć! Mam ciebie dość!
Wyrwałam mu moje zdjęcie z rąk i potargałam na drobne kawałki a potem rzuciłam mu przed nogami.
-Coś ty zrobiła?!-zaczął zbierać potargane zdjęcie z podłogi.
-Lecz się!-krzyknęłam.
-Jedynym lekarstwem na to wszystko jesteś TY! -krzyknął Kevin.
Wściekła wybiegłam z więzienia. John zobaczył mnie smutną i spytał co się stało ,ja nie chciałam odpowiadać , więc John się domyślił o co chodzi i powiedział że przejmuje Kevina, że to on będzie do końca jego życia rozmawiał z nim.
MIESIĄC PÓŹNIEJ:
-No dobra Kevin jesteś tu już koło czterech miesięcy, jesteś zdrajcą i gdybym mógł już dawno bym cię zabił.-mówił John.
-To zabij mnie.-odpowiedział Kevin.
-Doczekałeś się w końcu. Śmierć to dla ciebie wybawienie. To moja ostatnia wizyta tutaj.-oświadczył John.
-Co to oznacza? -spytał Kevin.
-To znaczy że już pojutrze z samego rana zostaniesz rozstrzelany.-odpowiedział zadowolony John. -Przyszedłem ci to osobiście przekazać.
-A mógłbym ostatni raz zobaczyć Megan? Ostatni raz ją widziałem koło miesiąca temu. Proszę, to ostatnia rzecz którą chcę przed śmiercią.-prosił Kevin.
-No dobrze, ale nie wiem czy ona będzie chciała ciebie widzieć.-zgodziwszy się John szykował się do wyjścia.
-Ona wie, że ja...no wiesz. -rzekł Kevin.
-Nie. Dziś jej powiem. A wiec radzę ci zrobić sobie rachunek sumienia, bo nikt cię nie uratuję. -mówiąc to John wychodząc po drodze wstąpił do mojego pokoju. Plotkując z Molly i Kate , John poprosił by wyszły i bym tylko ja z nim została na rozmowę w cztery oczy. Dziewczyny domyśliły się o co może chodzić więc nie stawiały się. Widząc minę taty spytałam czy coś się stało, on siadł koło mnie i łapiąc mnie za rękę powiedział mi wszystko. Gdy skończył nie wiedziałam jak mam się zachować. Miałam mieszane uczucia. Raz chciało mi się śmiać a raz płakać. John widząc co się ze mną dzieje wyszedł zostawiając mnie z tą wiadomością sam na sam. Zrywając łańcuszek dany mi od Kevina wzięłam go do ręki i wstając z łóżka otworzyłam szafkę nocną i wyciągnęłam z niej zdjęcie Kevina. Chwilę później to zdjęcie wzięłam do ręki i przytuliłam do serca, potem zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu w końcu go nienawidzę, ale widocznie serce mówi inaczej. Zawsze kierowałam się głosem serca, ale odkąd zdradził mnie Kevin zaufałam rozumowi. Serce i rozum to całkiem dwie odległe galaktyki, jedno chcę by być bezpiecznym i rozważnym a drugie chcę by marzyć , kochać, i być szalonym. I jak tu kierować się w życiu? Czym się kierować w życiu? Skoro jedno zaprzecza drugiemu.
Następnego dnia poszłam do Johna pytając czy mogę iść do Kevina ostatni raz go zobaczyć. John wyraził zgodę i kazał mi zanieść ubranie dla Kevina, bo przecież nie będzie zabijany w stroju więziennym.
-John , ale przecież to ubranie jest trochę pobrudzone i śmierci jakąś pleśnią czy czymś!-oburzona wróciłam uwagę.
-I co z tego? Przecież w tym nie będzie brał ślubu tylko idzie na śmierć. Co to za różnica w czym będzie ubrany?-egoistycznie powiedział John.
-Jesteś egoistą! Nie rozumiem jak możesz taki być: okrutny bez serca? Chciałbyś umrzeć tak? Bo ja nie! Nawet mojemu największemu wrogowi tego nie życzę. On już odkupił swe winy.-broniłam go.
-Megan a nie pamiętasz jak skrzywdził cię? Chcę by teraz za wszystko odpowiedział! Prawie zabił Molly, ciebie więził, zdradził całą naszą agencję, zabił przecież Iana, mam dalej wymieniać?!-przekonując John wyszedł.
Mimo co powiedział John nie chciałam żeby był w tym ubraniu więc wyrzuciłam te ciuchy i dałam mu nowe. Po pracy papierkowej wieczorem wzięłam ubrania i zaniosłam Kevinowi. Gdy się przebrał weszłam ponownie do więzienia i siadłam na jego łóżku. Kevin stał z boku i smutny milczał ; oboje milczeliśmy. W końcu stanęłam i opierając się o ścianę pierwsza odezwałam się.
-Kevin chciałam ci powiedzieć...dobrze leży na tobie to ubranie.
-Dzięki Megan. Nie boisz się już mnie? Weszłaś przecież do klatki w której znajduję się groźny lew.
-Nie mów tak. Zresztą czego się mam bać? Już nieraz udowodniłeś że mnie nie skrzywdzisz.
-Szkoda Megan że to tak późno zrozumiałaś. Teraz to już nie ma znaczenia. I tak mnie nienawidzisz, to nie robi ci to różnicy jak zginę i kiedy zginę.
-Kevin, nigdy nie jest za późno.
-Co masz na myśli?
-Nic. Po prostu teraz gdy...zostaniesz rozstrzelany to...Chcę być raz na zawsze odczepił się ode mnie.
-Przecież się odczepię. Jutro z rana zostaję rozstrzelany. Będziesz miała mnie z głowy. Wiesz czego nie rozumiem?
-Czego Kevin?!
-Że mimo wszystko chcemy być razem ale nie możemy.
-Widocznie nie było nam dane być ze sobą. Trzeba się z tym pogodzić. Chcę byś, zapomniał o mnie byś mnie potem nie na wiedział po śmierci.
-Przecież duchy nie istnieją Megan.
-Po tym co w tych agentach przeżyłam i co widziałam to jestem w stanie uwierzyć we wszystko. Nawet że Mikołaj istniej
-Pamiętasz naszą pierwszą misję?
-To było wtedy co zaatakował mnie ten stwór na wyspie co wtedy na dyskotece...
-Tak wtedy co na dyskotece po raz pierwszy pocałowaliśmy się. Dobrze pamiętasz. Wtedy nie sądziłem że się w tobie zakocham. Wszystko bym zrobił dla ciebie.
-Mówisz ''wszystko''?
-Tak Megan, wszystko.
-To proszę cie byś dał mi spokój, nie chce już o tobie myśleć.
-Wiesz że tego nie mogę zrobić! Boisz się że gdy już zginę będziesz miała jakieś wyrzuty sumienia?
-Nie! Ale dlaczego nie możesz tego zrobić? To łatwe, zapomnij o mnie.
-Chyba dla ciebie to jest łatwe. Nie mogę tego zrobić bo jesteś złodziejką.
-Przepraszam cię, ale kim jestem? Złodziejką? Przecież nic nie ukradłam!
-Ukradłaś. Ukradłaś moje serce.
-Co mnie w ogóle podkusiło by się z tobą spotkać?
-To miłość, nadal mnie kochasz, ale nie dopuszczasz tej myśli do siebie. To proste. Szkoda że nam nie wyszło.
-Nie kocham cię! Ubzdurałeś to sobie, nic do ciebie Kevin nie czuję! Zrozum to w końcu!
-To udowodnij mi to Megan.
-Jak?
-To proste. I tak mam zginąć. Masz tu broń. Więc ja teraz przed tobą klęknę, a ty wyciągniesz swój pistolet i jeśli mnie nie kochasz strzel. A jeżeli coś do mnie czujesz-to nie strzelisz. I tak zginę a ci to nie zrobi największej różnicy.
-No dobra, zrobię to.
Kevin klęknął przede mną a ja wyciągnęłam broń naładowując ją. Tymczasem Molly i reszt ekipy prócz Johna oglądała to wszystko co się dzieje przez monitoring. Molly się popłakała i uznała że to romantyczne.
-Jak na amerykańskich filmach. O Nicki jak dobrze że ciebie mam.-wycierając łzy odezwała się Molly.
Ekipa wpatrywała się w monitor a bardziej w nas jakby oglądali film. Nagle przyszedł John i zauważył mnie trzymającą broń nad Kevinem. Wściekły biegł do więzienia. Ja drżąc trzymałam broń w rękach.
Kevin nieruchomo klęczał nie obawiając się śmierci. Nie wiedziałam co mam zrobić w tamtej właśnie chwili postanowiłam , że doradzę się własnego serca. Strasznie się bałam, a ręce mi się trzęsły jak galareta, a nogi uginały jak by były z waty. Byłam w lęku, myślałam, myślałam, myślałam...aż w końcu zrozumiałam że nie mogę tego zrobić. Puściłam broń na ziemie i zaczęłam wybiegać łzami w oczach z więzienia. Kevin odetchnął z ulgą i zaczął krzyczeć śmiejąc się na całe więzienie że nadal go kocham. Był taki szczęśliwy, że nie pamiętam kiedy tak się zachowywał. Potem w pewnym momencie przybiegł John i minął mnie tylko na korytarzu. Potem w strachu poszedł zobaczyć co się stało i ujrzał szczęśliwie krzyczącego Kevina który obok siebie miał broń. John wszedł do więzienia i zabrał mu broń, a potem powiedział że nie ma co się cieszyć bo i tak nigdy nie będziemy razem do póki żyje nie pozwoli mu na to. I wychodząc powiedział Kevinowi że i tak zginie a ja zapomnę o nim wcześniej lub później i że znajdę sobie kogoś innego i będę szczęśliwa jak nigdy w życiu. Kevin słuchając tego nie przejmował się słowami Johna tylko sam radował się tym że go nie zastrzeliłam. Przebiegłam koło sali informatycznej i Kate widząc mnie pobiegła za mną.
-Ej spokojnie Megi...opowiedz co się stało, ale najpierw uspokój się.
-Kate przecież dobrze wiesz co się stało, więc po co pytasz?
-No dobrze wiem, ale nie rozumiem w czym jest problem?
-Kate, ja nie wiem co mam zrobić! Nie radzę sobie z uczuciami. Nie wiem co mam robić! Proszę pomóż mi. Jeśli nie ty to nikt mnie nie zrozumie.
-No dobrze, pomogę ci. Ale najpierw muszę ci Megan zadać jedno pytanie. Czy kochasz Kevina? Ale szczerze, nie musisz mi odpowiadać ale odpowiedź sobie. Nie okłamuj swojego serca.
-To nie jest takie łatwe Kate. A ty co byś zrobiła na moim miejscu?
-Jako agentka posłałabym go do piekła, ale jako kobieta...jako kobieta przebaczyłabym mu jeżeli bym go bardzo kochała i zrobiłabym wszystko by z nim być. Więc odpowiedz, kochasz go?
-Po co ja się okłamuję? Jasne że...że go kocham. Gdy go widzę mam ochotę go zabić ale potrafię mu wszystko przebaczyć. Kocham go i nie mogę bez niego żyć. Ale co ja mam teraz zrobić? Przecież jutro z rana zostanie rozstrzelany!
-Będziemy musiały powstrzymać to, ale nie wiem jak. Do jutra coś wymyślę, i powiem ci rano. A teraz idę bo słyszę że mnie wołają. Prześpij się z tym i zobaczymy co będzie jutro.
-Dobrze Kate. Jesteś wspaniała.
Kate wyszła a ja zostałam. Nagle zaczęła szklanka z wodą drżeć. Poczułam lekkie trzęsienie. W pewnym momencie Szafa spadła i o mało co mnie nie przygniotła! Zaczęło się wszystko trząść. Zaczęliśmy uciekać z budynku, aż nagle przy wyjściu z budynku potknęłam się na kamieniu i upadłam tracąc przytomność. Gdy się już obudziłam wszytko ustało. Wszystko wróciło do normy. W pewnym momencie zauważyłam że jestem w izolatce. Spytałam się dlaczego mnie zamknęli w niej, Nick odpowiedział że musiał zbadać mnie czy nic mi nie jest po tym trzęsieniu ziemi. Wszystko zrozumiałam i nie zadawałam już żadnych pytań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz