Część 89
Już od samego rana John rozmawiał z Benem przez telefon.
-John nie martw się dziś przybędzie zastępstwo za mnie do was.
-No dobrze. I jak tam posada nowa Ben?
-Jest dobrze, ale trochę szkoda mi wypraw, tutaj muszę mieć dzień, w dzień garnitur i sterta prac papierkowych.
-Ha,ha...To o której przybędzie ta osoba?
-Za jakieś cztery godziny powinna być.
-No to dobrze. To pa Ben, trzymaj się.
-Pa, pozdrów tam dzieciaki.
John zakończył rozmowę i zebrał resztę ekipy i zaczęli wspólnie sprzątać na przyjazd nowego członka załogi.
Ja tymczasem ranek spędzałam na polu ''Miliona Kwiatów''. Wzięłam sobie kanapkę i jedząc ją położyłam się na kwiatach i wpatrując się w chmury zasnęłam.
-Gdzie jest Megan?-spytał Merlin, Louisa.
-Nie wiem. Jak się obudziłem już jej nie było w domu.-odpowiedział Louis.
-Znajdź ją! Jeśli odkryję prawdę to odpowiesz za to! No znajdź ją!-krzycząc Merlin wrócił powiadomić Evelin że zniknęłam, a Louis tymczasem zaczął mnie szukać.
Wszyscy stawali na głowie gdy ja wypoczywałam. Obudziłam się i szybko wstając biegłam do wioski. Straciłam poczucie czasu , a wiedziałam że będą się o mnie martwić. Gdy znalazłam się na skrzyżowaniu kusiło mnie by pójść w końcu zobaczyć co się kryję po tej prawej stronie. Miałam już pójść, ale Louis mnie spotkał i wróciliśmy razem do wioski.
Był przestraszony i zmęczony. Ze złością spytał gdzie byłam , ja zdziwiona odpowiedziałam że na tym polu kwiatów, a on dopiero wtedy odetchną z ulgą. Przy swoim domu spotkałam Evelin która powiedziała bym się sama nigdzie nie oddalała.
-Dobrze Evelin.-powiedziawszy to nagle wrócił skądś Merlin.
Przestraszyłam się go bo nie było go a nagle jest. To jego znikanie i pojawianie się działało mi na nerwy.
Ledwo co mnie zobaczył a zaczął na mnie krzyczeć. Miał pretensje że nie powiedziałam nikomu gdzie idę i o której wrócę. Królowa go uspokoiła a potem kazała mi wrócić do siebie. Powiem szczerze , że to zachowanie mi się nie podobało. W Nowym Jorku a dokładniej w bazie John i reszta wyczekiwali nowego członka. Nagle podjechała limuzyna i pierwsza z niej wysiadła kobieta o pięknych długich ciemnych może brązowo-czarnych włosach ubrana na czarno z pistoletem i nożem. Jim wybuchnął śmiechem .
-O Boże, nie wiedziałem że nasz członek ma taką ochronę i że go kobieta odwozi! Może się przeniosę! Ha, ha...Przepraszam ty w czarnych włosach naszemu gościowi też otwierasz drzwi i w nosisz bagaże go środka? Może jesteś jego niańką?
John się tak dziwnie popatrzył na Jima i zmierzając go wzrokiem nadepnął mu na nogę co oznaczało by się przymknął. Kobieta wzięła walizki i stanęła w wejściu.
-A pani nie zapomniała o czymś?!-spytał Jim.
-A mianowicie? O czym zapomniałam? -zapytała kobieta.
-O naszym członku...halo tu ziemia!-wyśmiewał Jim.
-''Halo tu ziemia'' do blondyna! To ja jestem członkiem w waszej ekipie. I jeżeli tobie blondasie coś nie odpowiada to możesz mi zabrać bagaże do środka i mnie możesz rozpakować.-powiedziała kobieta.-A tak właściwie to witam was kochani...może prócz ciebie blondynie. Jestem Stella. A pan to pewnie John witam pana. Zrobię wszystko by zniszczyć Hydrę i jej ludzi. Niech pan się nie martwi odnajdziemy pana córkę.
Jima przytkało już się nie odezwał ani słowem. Tak go zamurowało że prawie nie oddychał.
Stella podeszła do każdego i podała rękę każdemu prócz Jimowi. Jego ominęła tak jakby go nie zauważyła. On oczywiście musi być w centrum uwagi więc się dopominał.
-Ej a ja?
-Ty nie blondasie musisz sobie zasłużyć na mój szacunek, a zresztą na co czekasz? Weź mi walizki i zanieś do pokoju! Już! Prędzej, prędzej...
Jim się wściekł i wziął ze złością jej bagaże a przechodząc koło niej wymamrotał :
-Wstrętny stek! Niech sobie sama bierze bagaże. Stella-Stek! Ha!
Stella usłyszała to i kazała mu się zatrzymać. Jim stanął, potem Stella podeszła do niego i dała mu w twarz.
-Teraz możesz iść blondasie!-wykrzyczała Stella.
Wszyscy zaczęli się śmiać z Jima całkowicie się z kompromitował. Wziął bagaże i dał jej do pokoju potem wrócił do salonu i siadł na kanapie pijąc oczywiście piwko.
Stella gdy się już oswoiła z nowym miejscem zauważyła że Jim piję, chciała mu zrobić nazłość i wyciągnęła broń i wystrzeliła. Kula trafiła w butelkę i się rozwaliła. Jim o mało co ze skóry nie wyleciał.
-Zwariowałaś?! Chciałaś mnie zabić?! Wariatka! Pewnie z psychiatryka uciekła!-krzyczał przerażony Jim.
-Spokojnie blondynie. Uważaj bo się spocisz, a co gorsze zawału serca dostaniesz. To był ''ślepak.'' Taka kula jakbyś nie wiedział. W pracy się nie piję.-śmiała się Stella.
-Bardzo śmieszne! Ha...ha...-mówił z ironią.
Kobieta poszła do lodówki i sama wzięła sobie piwo i siadła na fotelu i zaczęła pić. Z bulwersowany Jim znowu ją zaczepiał.
-A to co? Jej wolno a mi nie?! John powiedz coś!
-Jim nie stresuj się bo ci żyłka pęknie. A tak na marginesie nam kobietom wolno bo mamy mocną głowę i w razie czego nie będziemy się przewracać jak menele.
-Miałem rację jesteś stekiem! Stella stek!
-Jesteś żałosny aż odechciało mi się pić.
Stella wstała z fotela i piwo wylała Jimowi na głowę. On już się wściekł i wrócił do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Wszyscy się śmiali. Z tej Stelli to fajna kobietka , ale nie warto jej zachodzić za skórę. Stella poszła się przebrać a John dostał wiadomość od Bena że ludzie Hydry zaatakowali bank. Nie byliśmy policją ale jak ludzie Hydry to tylko my! John wziął wszystkich do furgonetki i wyruszyli do banku.
-No to Stella o to twoja pierwsza misja, pokaż na co się stać.-powiedział John.
-Cieszę się bardzo.-odpowiedziała.
-No zobaczymy jak kobietka da sobie radę z wojskiem Hydry!-dogryzał Jim.
-Na pewno lepiej niż ty.-odezwała się Kate przez śmiech.
Jim zamilkł. Już po chwili dotarli do banku. Weszli od różnych stron. Stella zaczęła się rozgrzewać wyciągnęła te swoje kije i zaczęła nimi przewracać, potem je schowała i szła dalej.
Każdy musiał być ze słabszym więc Kate poszła z Jimem, John z Nickiem a Molly ze Stellą.
Stella już była bliska odebraniu pieniędzy jednemu z ludzi Hydry, lecz pokrzyżowano jej plany dwóch żołnierzy szło za Stellą a gdy się zorientowali że to wróg chcieli ją i Molly zabić lecz Stella nie dała się przechytrzyć. Załatwiła ich. Przestraszona Molly oparła się o ścianę i nawet nie drgnęła.
Molly odetchnęła z ulgą. Co dziwne Stella walczyła jakimiś kijami była doskonała. Znała różne sztuki walki jak karate, box , judo i ten inne. Molly podziwiała ją. Chciała być taka odważna jak ona.
Po akcji niestety nie udało się im odzyskać skradzionych pieniędzy , ale przynajmniej pokonali większość z nich. John był zainteresowany po co Hydrze taka kupa pieniędzy. Z pewnością coś kombinowali , ale nie mieli już na to środków. Za wszelką Hydra i jej ludzie chcieli mnie odnaleźć, ale tak naprawdę do końca nikt nie wiedział po co im byłam potrzebna. Mówiąc o Hydrze mówię o Marii Hand chociaż teraz tak naprawdę nie wiadomo jak ich nazywać do tej pory Hydrę zgrywała moja mama , ale jak się później okazało prawdziwą Hydrą była Maria Hand-dyrektorka agentów, kobieta z różową pasemkom na czarnych włosach. Można mówiąc że HYDRA to ich cała ekipa nie tylko jedna osoba. Nasz zespół to AGENCI , a oni wrogowie agentów to będą HYDRA. Chyba że do pewnego czasu inaczej ich nazwiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz