Część 67
Następnego dnia rano nie chciało mi się wstawać. Lecz musiałam-praca. Schodząc do salonu na schodach spotkałam Molly który dopytywała mi się jak było na ''randce''.
-Opowiadaj wszystko jak było!
-Molly, nic się nie wydarzyło. To zwyczajne spotkanie. Nic się nie działo ciekawego.
-Megi nie musisz nic ukrywać. Przede mną mnie możesz zaufać.
-Molly! Mówiłam ci już że nic się nie działo! Daj mi spokój!
-Nie musisz krzyczeć.
-Molly przepraszam!
-Dobrze zrozumiałam mam się nie wtrącać.
I Molly się obraziła. Nie wiem dlaczego tak się zachowałam. Tego dnia wszystko mnie denerwowało. Jeśli miałam jakiś powód to na wszystkich krzyczałam, poprawiałam ich i w ogóle. To było dziwne bo nigdy tak się nie czułam, nawet nie czułam złości a i tak krzyczałam.
-Meg możesz usunąć wirusa w moim komputerze?-spytał Nick.
-Nick! Ja się nie rozdwoję! Nie mam dziesięciu rąk. Mógłbyś się w końcu nauczyć! Wszystko ja mam robić?!-wydarłam się na Nicka.
W końcu przyszedł John i uspokoił mnie. Nick i Molly patrzyli co się ze mną dzieje chyba się mnie nawet przestraszyli.
-Meg zamilcz! Co ci się dzieje? Od rana jesteś podenerwowana i nie wiem co się dzieje. Jeśli masz problem to nie wyżywaj się na nich tylko po boksuj się albo wyjdź się przewietrzyć. Ale nie krzycz już!
-Przepraszam, nie chciałam. Może lepiej jak pojadę do Kate na parę dni. Dobrze?
-Dobrze. Spakuj się i jedź. Odpoczniesz i dobrze ci to zrobi. Tylko jedź ostrożnie.
-Wiem! Jestem już pełnoletnia i nie martw się o mnie!
-No dobrze, już dobrze. Tylko nie zapomnij do mnie zadzwonić.
-Mhm...
-Naprawdę się musisz uspokoić.
-John! Wiem! Przecież nie jestem jakąś wariatką!
Krzycząc pobiegłam do pokoju spakowałam rzeczy i pojechałam do Kate. Rzeczywiście musiałam odpocząć zrelaksować się. Mimo wszystko ale nie wiedziałam czemu się denerwuje nie miałam takiego powodu nawet nie czułam złości a krzyczałam. Już bałam się pomyśleć co by było gdybym naprawdę się denerwowała.Wysiadając z auta wyciągnęłam torbę z ubraniami. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam do nich. Kate otworzyła. Była zdziwiona gdy mnie ujrzała.
-Megi co tu robisz?
-Kate mogę u ciebie pobyć z kilka dni?
-No pewnie. Pamiętaj: u mnie drzwi zawsze stoją otworem dla ciebie. Wchodź poopowiadasz mi co się dzieje.
-Dziękuję. Już sobie z tym nie radzę.
Wchodząc do środka Kate pokazała mi pokój i wolną szafę. Poukładałam sobie rzeczy do szafy, potem wykąpałam się i ubrałam piżamkę. Kolejnie zeszłam do salonu i siadłam koło Kate. Pijąc kakao zaczęłyśmy rozmawiać.
-Kate, jesteś jedyną osobą która mnie rozumie. Nie wiem co się ze mną dzieje.-oznajmiłam.
-Mów po kolei co się wydarzyło.-powiedziała Kate.
-Więc zaczęło się to od tego że....-zaczęłam opowiadać.
Przez cały ten czas Kate wsłuchiwała się w moje słowa. Ani razu mi nie przerwała słuchała z zaciekawieniem.
-Czyli ten Louis pomógł ci i spotkałaś Kevina. I wtedy Louis zrobił coś czego nie potrafisz wytłumaczyć...aha.I nie wiesz dlaczego krzyczysz na innych chodź nie czujesz złości?
-No tak. Pomóż mi proszę...nie wiem jak mam sobie z tym radzić.
-Przebieraj się w strój sportowy poćwiczymy trochę.
-Żartujesz? Teraz gdy się wykąpałam i jestem w piżamie?
-To się wykąpiesz drugi raz. Nie zaszkodzi ci woda. No szybko masz pięć minut!
-Ha, ha,ha...
-Z czego się Megi śmiejesz?
-Ostatni raz tak poganiał i taki wpływ na mnie miał Kevin.
-Nie przejmuj się nim. Zapomnij !
-Łatwo mówić.
-To nie jest łatwe wiem. Bo sama to przerabiam-John.
-Nie chcesz wrócić do nas?
-Chciałabym i to bardzo.
Kate zeszła do sali ćwiczeń ja tymczasem się przebrałam. Po krótkiej rozgrzewce Kate pokazała mi kilka chwytów. Potem zaczęłyśmy te chwyty ćwiczyć i nie chcę się chwalić ale całkiem dobrze mi to wychodziło.
Następnego dnia poszłyśmy z Kate na zakupy. Kupowałyśmy nowe stroje do agentów. Tamte stare były już takie niemodne, a chciałyśmy wyglądać jako profesjonalne agentki. Wychodząc ze sklepu zauważyłam Louisa. Który odezwał się do mnie mówiąc ''Cześć'', lecz ja odwróciłam się w drugą stronę udając że go nie widzę.
-Meg co to za chłopak który idzie teraz za nami? Ten blondyn oczywiście.
-To właśnie Louis. Nie chce z nim gadać. Chodźmy już lepiej.
-Ale przystojniak z niego! Ty to masz szczęście spotykasz samych przystojniaków. Daj mu szanse! Gdybym była w twoim wieku to bym się nawet nie zastanawiała.
-To daj szanse Johnowi Kate.
-Ja już mu wybaczyłam Megi, ale czy on mnie wybaczył? To tylko on wie. I ten twój Louis idzie za nami.
-Nie patrz się na niego!
Wsiadłyśmy do auta i odjechałyśmy. I nie wiem co stało się dalej z Louisem.
Co dziennie przez dwa tygodnie z Kate ćwiczyłyśmy walcząc i wspinając się. Wróciłam do swojej sprawności i nawet ją poprawiłam. Byłam w doskonałej kondycji i już nawet potrafiłam radzić sobie ze stresem i z problemami. Kate nie tylko nauczyła mnie dobrze się bić, ale także nauczyła mnie samokontroli. Co bardzo pomagało mi w codziennym życiu. Przez całe dwa tygodnie mieszkałam u Kate i miałam zamiar zostać jeszcze z dwa dni. Podczas kąpieli zadzwonił John. Kate słysząc telefon odebrała
-Tak słucham?
-Megi kiedy wracasz?
-John nie jestem Megan.
-Kate...mogłabyś dać mi Megan?
-Teraz nie może podejść bo się kąpie.
-Dobra to ja kończę. Powiedz by do mnie zadzwoniła.
-John! Zaczekaj!
-Tak Kate?
-Chciałam z tobą już od dawna porozmawiać. Możemy się kiedyś spotkać...nie możemy się zachowywać jak dzieci i unikać tej rozmowy.
-Masz rację, chciałem do ciebie zadzwonić...musimy się spotkać. Może dziś do was przyjadę?
-Dobrze będziemy czekały. To do zobaczenia John!
-Pa Kate.
Ledwo Kate rozłączyła się a ja już zeszłam do salonu. Spytałam kto dzwoni, Kate odpowiedziawszy oddała mi telefon.
Nagle zapukał ktoś do drzwi. W szlafroku podeszłam i otworzyłam je. U progu nich stał Louis.
Zdziwiona nie wiedziałam co powiedzieć; nie spodziewałam się go w domu Kate.
-Co ty tu robisz Louis?
-Przyszedłem bo się do mnie nie odzywałaś.
-Przepraszam ale...idę się ubrać.
Unikając go zamknęłam mu drzwi przed nosem i szybko pobiegłam do pokoju się ubrać. Gdy już wysuszyłam włosy i ubrałam się zeszłam z powrotem do salonu i zobaczyłam w nim siedzącego na kanapie Louisa.
-Kate co on tu robi? Czemu nie poszedł?-spytałam.
-Powiedział że stąd nie pójdzie, a tak ładnie prosił to nie mogłam mu odmówić.-odpowiedziała podając ciasto Kate.
-Przepraszam, ale chyba musisz już iść Louis.-oznajmiłam zbliżając się do wyjścia.
-Megan proszę cię porozmawiajmy. Zrobiłem coś złego? Przestraszyłaś się mnie?-pytał wstawiając z kanapy Louis (Lou).
-Nie wiem...no dobra chodź na hot-doga. -powiedziawszy to wyszliśmy.
Kate tylko uśmiechnęła się i wiedząc że John przyjedzie poszła do sklepu ''na rogu'' i kupiła jeszcze trochę ciasta. Potem zrobiła kanapki i gotowa wyczekiwała Johna. W końcu się pojawił. Przyjechał swą bryką-''Lolą''. John zawsze robił furorę swoją bryką. On jedyny w całym mieście a może i państwie ma takie autko. Ja i Lou spacerowaliśmy pijąc napoje.
Nagle zarzucił rękę przytulając mnie.
Ja się uśmiechnęłam i nie chciałam być jakaś niegrzeczna i pozwoliłam sobie byśmy tak spacerowali.
-Gdzie jest Megi?-spytał John siadając na kanapie i biorąc kawałek ciasta.
-Poszła pospacerować...i...może chcesz soku?-zaproponowała Kate.
-A więc zostawiła nas samych. A soczku bardzo chętnie,poproszę.-powiedział uśmiechając się John.
Kate nalewając soku o mało co nie wylała go na Johna. Podczas gdy Kate gotowała obiad ja i Louis spacerowaliśmy rozmawiając i spędzając miło popołudnie. John trochę się denerwował o mnie , ale Kate go uspakajała. Sama trochę się denerwowała bo nie chciała mówić że kogoś poznałam, wiec wysłała mi wiadomość bym już wracała do domu bo John zaczyna się niepokoić. Niestety musiałam zakończyć to mile spędzone popołudnie z Louisem. Po tym razem spędzonym krótkim czasie zmieniłam nastawienie do Louisa. Był taki miły, ciepły, troskliwy, zabawny, lecz jednak było w nim coś tajemniczego.
-Miło dziś było, i dzięki że mnie odprowadziłeś. To pa!-powiedziałam Louisowi.
-Musisz już iść?-spytał zawiedziony.
-No tak. Ojczulek przyjechał i już trochę czeka na mnie to cud że ze skóry do tego czasu nie wyskoczył.-śmiejąc się ucałowałam Louisa w policzek i weszłam do środka. Louis uśmiechnięty odszedł.
-No w końcu jesteś córko!-oznajmił z entuzjazmem John.
-No witaj...John! I jak porozmawialiście trochę?-spytałam.
-To był jednak plan zamierzony. Tak porozmawialiśmy i....-trzymał John w niepewności.
-I?-dopytywałam.
-I podjęliśmy decyzję że Kate wraca do nas! Pogodziliśmy się. -odpowiedział John.
-To super! A wróciliście do siebie?-zapytałam.
-No nie. Postanowiliśmy że damy sobie jeszcze czas. Nie ma się co spieszyć.-mówiąc to John wziął do samochodu pudełka z rzeczami Kate.
-Więc Megi zbieraj się jedziesz swoim autem a ja i John jedziemy ''Lolą''.-mówiąc to Kate wsiadła do auta.
Ja wsiadając pojechałam pierwsza, a John i Kate jeszcze zanieśli parę pudeł do super bryki i pojechali zaraz za mną.
Gdy ujrzeli Kate Nick i Molly byli szczęśliwi że wróciła.
-Kate!-krzycząc pobiegli i ją przytulili.
-I znów jesteśmy razem!-mówiąc to wszyscy przytuliliśmy się śmiejąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz