kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

piątek, 15 maja 2015

,,W cieniu prawdy''

                             Część 65
-Martwiłem się o ciebie gdzie byłaś całą noc Megi?-spytał John.
-Spokojnie...stało się coś? Przecież mówiłam ci że mogę nocować u Kate.-odpowiedziałam. 
-Aha, no tak. Przepraszam, ale tyle się dzieje że całkiem o tym zapomniałem.-tłumaczył John.-Megi stało się coś? 
-Nie, nic. Potrzebuje tylko laptopa. Muszę coś poszukać pewnej rzeczy.-mówiąc to wzięłam laptopa i poszłam do pokoju. Siadłam na łóżku włączyłam laptopa i szukałam mocnych bólów głowy i tak dalej. Nic jednak nie znalazłam. Wtedy przypomniałam sobie to co kiedyś mówiła mi hydra, że będę miała moc, ale to niemożliwe! Wpisałam w internecie ''pieczęć Zeusa'' i rzeczywiście było coś takiego, ale to tylko legendy. I nikt go nie mógł odnaleźć bo to fikcja. Nagle wszedł Nick ja szybko zamknęłam laptopa by czegoś nie podejrzewał. 
-Co robisz Megi?
-A nic. Jadę dziś do Kate.
-Znowu? Co wy tam robicie?
-Znowu. Stęskniłam się za nią. Chcę by do nas wróciła. 
-Ja też chcę Megi i to bardzo. Ale trzeba by było pogadać z Johnem i z Kate. 
-Pogadam z nim. A co teraz robi?
-Jest w gabinecie jak zawsze. Idź do niego. W końcu jesteś jego córką zrozumie. 
-Masz rację.
Wychodząc z pokoju pobiegłam do gabinetu biorąc z lodówki pudełko lodów. Musiałam jakoś zagadać do Johna. Siadłam na kanapie otworzyłam pudełko lodów i poprosiłam by John wziął łyżeczkę i jadł razem ze mną. 
-Chcesz o czymś pogadać Meg?
-Ja? Skądże! Chyba mogę przyjść tak po prostu do staruszka i z nim pogadać, albo pomilczeć co nie?
-No tak,ale znam cię. Bezinteresownie byś nie przyszła. Albo coś chcesz ode mnie albo masz jakiś interes do roboty. 
-No dobra wygrałeś! Chodzi o Kate. Mogła by do nas wrócić?
-Megi, kochanie...nie teraz. To nie jest czas. Nie mogę, nie potrafię...
-Czemu nie teraz? A kiedy? Zawsze jest odpowiedni czas na to. 
-Muszę to przemyśleć. 
-Dziękuję, kocham cię!
-Gdzie idziesz?
-Na razie nigdzie. Dopiero potem jadę do Kate. 
-Znowu?
-No znowu John. 
-Kiedy powiesz do mnie ''tato''?
-John, kochany...nie teraz. To nie jest czas. Nie mogę, nie potrafię...
-Musisz powtarzać?
-Tak.
Wychodząc z gabinetu poszłam do Nicka i do Molly. Oni jak to oni znów badali coś lub robili jakieś eksperymenty. 
-Co robicie?-spytałam.-Albo nie mówcie! I tak nic nie zrozumiem. 
-Megi mamy do ciebie prośbę. Pójdziesz do sklepu i kupisz smar do rowerów, olej, czosnek, mięte i pomidory lub jabłka? -powiedziała Molly.-I wódkę. 
-Wódkę? Po co wam wódka?-spytałam zdziwiona.
-Potrzebujemy zrobić eksperymenty. Zrobimy taki jakby krem z tych rzeczy które kupisz potem dodamy niektóre rzeczy z naszej pracowni i może wyjdzie nam coś fajnego. Może krem przez który będziemy niewidzialni? Nie wiem zobaczymy jeszcze.-tłumaczył Nick.
 
-Ahaaa, okey. Zaraz będę! 
Wzięłam pieniądze i samochód i pojechałam do sklepu. Gdy już wszystko kupiłam zapakowałam do  reklamówki i wyszłam ze sklepu. Byłam w galerii. Po drodze spotkałam fajny sklep z fajnymi ciuszkami. Zrobiłam małe zakupy. Kupiłam kilka nowych ubranek. Schodząc po schodach nagle ktoś we mnie wpadł i ukradł mi torebkę. 
-Ej! Złodziej! Pomocy! Złodziej, łapcie go!-krzycząc to opuściłam reklamówki i pobiegłam za nim. W pewnej chwili idący przystojny blondyn z lekkim zarostem przez galerię zobaczył że gonię zamaskowanego mężczyznę i także ruszył w pościg za nim.
 
 Gdy był już zaledwie trzy metry od złodzieje krzyknął ''Stój''. I to było dziwne bo ten koleś stanął. Potem ten chłopak podszedł do niego i zabrał mu moją torebkę. Odbierając mu ją zaczął coś do niego szpetać
-Już nigdy nie będziesz kradł. Teraz pójdziesz i przeprosisz tą panią. Jasne?
-Już nigdy nie będę kradł. Teraz pójdę i przeproszę tą panią. Tak jest.
Złodziej powtórzył to wszystko co powiedział ten chłopak i przeprosił mnie, a potem uciekł. Podeszłam do tego chłopaka i podziękowałam mu za wszystko.
-Dziękuję. 
-Nie ma za co. Jestem Louis. A ty?
-Megan. Miło mi. Przepraszam, ale zostawiłam  tam reklamówki z zakupami i muszę już iść.
-Odprowadzę cię. By nic ci się już nie przydarzyło. 
-No dobrze. Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Muszę się jakoś tobie zrewanżować. 
-Może kolacja wspólna?
-Szybki jesteś Louis. 
-To co kolacja?
 
-No dobra. Kiedy?
-Jutro w restauracji ''Paradise for Taste'' (raj dla smaku) o dziewiętnastej?
-Dobra. 
Doszliśmy do schodów na których zostawiłam reklamówki. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam że jabłka są rozsypane. Louis pomógł mi je pozbierać. Podczas gdy podał mi do ręki jabłko i dotknął mnie poczuł się dziwnie ponieważ zbladł, a jego oczy wpatrywały się w moje nie spuszczając wzroku. Chwilę się tak patrząc musiałam to przerwać więc odezwałam się nadal trzymając to jabłko i dotykając jego ręki.
-Dzięki. Przepraszam teraz bo się spieszę. 
-To do jutra...Meg!
-Do jutra Louis. Miło cie było poznać!
-Ciebie też!
Żegnając się wzięłam reklamówki i wkładając je do auta odjechałam. W połowie drogi do domu spostrzegłam się że nie mam znów torebki, nagle przypomniałam sobie że Louis trzymał ją w ręku podczas gdy się żegnaliśmy czyli zapomniał mi ją dać. W torebce miałam wszystko dokumenty, prawo jazdy i pieniądze oraz telefon.

 

1 komentarz: