Część 64
Następnego dnia przyszedł do mnie psycholog na rozmowę. Wysoki mężczyzna ogolony w okularach.
-Witam, jestem Richard. Ty pewnie jesteś Megan.-przedstawił się psycholog.
-Dzień dobry.Nie potrzebuje psychologa czuję się dobrze i jestem normalna.-oznajmiłam.
-Właśnie tak większość ludzi psychologa postrzega jako zwariowanego lekarza który pomaga osobom nienormalnym, ale tak wcale nie jest. To też, ale pomagamy ludziom z problemami, pomagamy się im ''otworzyć''; wydusić to z siebie, przestać się bać tego. Jeśli nie chcesz teraz, zrozumiem. Nie będę naciskał.-mówił pan Richard.
-Proszę zaczekać! Zdecydowałam się możemy porozmawiać. -zgodziwszy się Richard siadł koło mnie wyciągnął jakiś notes i zaczął zadawać pytania po czym to co mówiłam notował.
-Dlaczego postanowiłaś się otruć?
-Proszę pana...
-Jestem Richard.
-Więc Richard...ja postanowiłam się otruć bo, nie radziłam sobie z problemami.
-Tylko z tym?
-Nie rozumiem.
-Czy chodziło też o złość o zazdrość i ciekawość czy może o miłość?
-Miłość?
-Tak. Do tego co cie skrzywdził, chciałaś się odegrać. Chciałaś odpocząć, wyciszyć się. I dlatego zamiast strzelić sobie kulkę wybrałaś leki. Prawda?
-No...można tak powiedzieć. Możemy zmienić temat?
-Nie, porozmawiajmy o nim.
-O kim?
-O tym co cię Megi zranił.
-Nie chcę!
-Czy warto było się truć dla niego? Czy warto swoje życie zmienić w jedną wielką żałobę ze względu na niego? Jesteś młoda i śliczna jeszcze wielu będziesz miała. Może się okazać że to ty komuś złamiesz serce. Gdybym był te parę lat młodszy...
-Ha, ha...i tak mnie pan nie pocieszy.
-Właśnie to zrobiłem roześmiałaś się. Bądź szczęśliwa tak najbardziej odegrasz się na nim. Pokaż że nie będziesz nosiła po nim żałoby bo on nie umarł, tylko cię zdradził. Pokaż że możesz żyć bez niego. Jeśli będziesz zła odreagowuj walcząc, albo co inne robić. On nie jest wart tych łez.
-Chyba ma pan rację. Koniec ze smutkiem. Pokaże że mimo wszystko jestem szczęśliwa. Ma pan rację. Dziękuję panu!
-Nie ma za co potrzebowałaś tylko się otworzyć na to i tyle. Resztę samo przyszło. Więc na dziś koniec. Jeżeli będziesz chciała pogadać to masz tu moją wizytówkę.
Pan Richard wręczając mi wizytówkę wyszedł a zaraz za nim przyjechał John z Nickiem i Molly. Kupili mi czekoladki i położyli na stoliku. Następnie Molly poszła spytać doktora prowadzącego kiedy mnie wypisuję ten odpowiedział że właśnie szedł zanieść mi wypis. Skoro Molly poszła się spytać to wzięła wypis. Po dwóch godzinach skończyła mi się kroplówka, wtedy przyszła pielęgniarka poodpinała mi to wszystko i wyszła. Ja wzięłam ubrania poszłam do toalety ubrałam się i chwilę później wsiadłam do auta i razem z resztą wróciliśmy do domu.Gdy już dotarliśmy na miejsce zdałam sobie sprawę że jest tak pusto. Nie ma już z nami Kate ani Kevina. To już nie było to samo. Nie chciałam znów się użalać nad sobą i się truć więc postanowiłam że dokonam zmiany, ogromnej zmiany z wyglądu jak i z charakteru. Postanowiłam ''wyrzucić siebie'' wraz z Kevinem. Zdecydowałam się że zmienię fryzurę na przykład skrócę włosy i przefarbuję je, potem zacznę przykładać się do pracy i postanowiłam że chcę być tak dobra w różnych misjach jak i Kate czy Kevin. Przecież nie jestem gorsza od nich. Jakoś musieli się tych zdolności nauczyć i ja też mogę. Nie tylko będę hakerkom ale także dobrą wojowniczką. Weszłam do swojego pokoju i postanowiłam że zrobię porządek także w pokoju skoro już ze sobą robię porządek to nie zaszkodzi w swoim pokoju.
Otworzyłam szafę powyciągałam ubrania i niektóre pakowałam do worka a potem wyrzucałam. Gdy już skończyłam z szafą wzięłam się za biurko. Pierwsze co mi wpadło pod ręce to były zdjęcia, te z Kevinem wzięłam i potargałam a potem spaliłam. Jedyne co miało coś wspólnego z Kevinem to łańcuszek , który dostałam od Kevina. Tego akurat nie mogłam się pozbyć. Zdecydowałam że to będzie jedyna rzecz która będzie mnie z nim łączyła. Po porządkach w końcu siadłam na łóżku , włączyłam laptopa i pousuwałam tam zdjęcia Kevina-wszystkie jakie miałam. Potem znalazłam adres i numer telefonu do Kate. Po krótkim zastanowieniu zdecydowałam że pojadę do niej. W końcu przez miesiąc nie miałam z nią kontaktu. Chciałam bardzo by wróciła, bardzo ją lubiłam była dla mnie jak matka i nadal będzie moją jedyną mamą.
-John chciałam zobaczyć się z Kate. Nie będziesz miał nic przeciwko temu jeśli pojadę ją odwiedzić?-spytałam.
-Zgoda. Niech ci będzie. Znów się uśmiechasz! Coś się stało?-zauważył John.
-Tak. Po rozmowie z psychologiem moje życie znów nabrało kolorów. Postanowiłam że zamknę tamten rozdział i zacznę żyć od nowa.-oznajmiłam.
-Doskonale córeczko! I to jest odpowiednie podejście do życia. Jestem z ciebie dumny. Moja krew!-entuzjastycznie odparł John.
-Dobrze John to ja jadę. Nie wiem o której wrócę może będę u Kate nocowała. Dam znać, ale nie czekajcie na mnie. Pa!-mówiąc to ucałowałam Johna w policzek i biorąc kluczyki odjechałam.
Po niecałej godzinie byłam na miejscu. Pukałam do drzwi , lecz Kate nie otworzyła. Pewnie jej nie było, ale zaczekałam. Skoro już przyjechałam to parę minut mnie nie zbawiło. I miałam rację kilka minut później Kate wracała do domu. Zobaczywszy mnie podbiegając uściskała mnie.
-Megi! Kochana! Czemu się nie odzywałaś przez tak długi czas. Myślałam że już całkiem zapomniałaś o mnie.
-Kate nie zapomniałam o tobie. Dużo się działo przez miesiąc i....poopowiadam ci w środku jeśli mogę wejść.
-No jasne, wchodź. Strzelimy sobie drinka i pogadamy.
-No ja raczej jakiś sok bo samochodem jestem.
-No dobra Meg, to wchodź.
Weszłyśmy do środka. I powiem wam że Kate miała bardzo przytulnie w domu. Na prawo miała kuchnie, na lewo salon a na wprost jak się wchodziło miała drewniane schody które prowadziły do pokoi i łazienki. Jak na nią samą to całkiem duży ten jej dom.
-Co chcesz Megan: kawę, herbatę?
-Sok poproszę. Duży dom masz jak dla ciebie samej. Gdybym cię nie znała pomyślałabym że masz gdzieś w piwnicy salę treningów. Ha, ha, ha....
-Skąd wiesz?
-Nie żartuj! Masz naprawdę?
-Mhm...ale to później. Na razie porozmawiamy sobie. I co tam u ciebie? Jak John poznał kogoś?
Przynosząc napoje Kate siadła koło mnie w salonie. Pijąc zaczęłyśmy tak rozmawiać aż przeszłyśmy do ploteczek i wspomnień.
-To straszne Meg! Leżałaś miesiąc w śpiączce? O Boże gdybym wiedziała...
-No tak. Połknęłam kilka opakowań jakiś leków i na drugi dzień...chyba koło południa znalazła mnie Molly bodajże...potem to już nic nie pamiętam. Właśnie niedawno się wybudziłam.
-Całą noc leżałaś nieprzytomna i żyłaś jeszcze?
-No... tak. Normalnie cud, co nie?
-To dziwne, przecież leki działają błyskawicznie. To rzeczywiście musiał być cud.
-No. A co tam u ciebie? Trzymasz formę!
-No tak. No smutno jest bez naszej drużyny, no ale cóż! Nic nie mogło trwać wiecznie. Dzień jak co dzień :wstaję o piątej lub o szóstej rano potem biegam po kilka kilometrów potem prysznic, śniadanie. Jakaś telewizja i ćwiczę w mojej jak to ujęłaś sali treningów. Żeby nie wypaść z prawy.
-To musisz mi ją pokazać-koniecznie!
-No dobra to dopij sok i idziemy do sali treningów! Ha, ha, ha, ha...
Dopiwszy sok Kate zaprowadziła mnie do ogromnej, ogromnej i jeszcze raz ogromnej piwnicy. Tam było wszytko. Niedaleko wejścia był duży materac na którym Kate mogła ćwiczyć, na lewo była bieżnia, rowerek i to takie do boksu ten worek. Jak zwał tak zwał. Nad materacem była lina i pod sufitem drabinki. Doskonałe do wspinania się i do zwinności.
-I jak ci się podoba moje królestwo?
-Wow! Wow! I wow! Tu jest prze...fajnie. Zazdroszczę ci tego!
-Poćwiczymy?
-Żartujesz?!
-Nie. Sprawdzimy twoją kondycję. Miesiąc w łóżku bez ruchu to mogłaś wyjść z prawy.
-No okey, ale ja nie mam stroju.
-Ale ja mam. Tu na prawo masz strój. Jesteś chuda to będą dobre, albo za duże. Najpierw mała rozgrzewka a potem powalczymy trochę jeden na jeden.
-Super! To ja idę się przebierać.
Szybko przebrałam się i potem pobiegłam na ogromny materac. Tam zrobiłyśmy małą rozgrzewkę. Byłam tak podekscytowana tym wszystkim że nie zauważyłam jak czas szybko mija. Poćwiczyłyśmy. Potem Kate powiedziała żebym przyjeżdżała kiedy tylko chcę i że będzie mnie szkoliła. Strasznie się cieszyłam tak że nie zastanawiając się przyjęłam propozycję Kate. Po treningu zrozumiałam że jestem w fatalnej formię. Musiałam szybko zregenerować siły i wrócić do ''gry''. Było już późno więc zbierałam się już do domu. Podczas gdy żegnałam się z Kate u progu drzwi nagle zaczęła mnie bardzo boleć głowa, zaczęła tak mnie ściskać że myślałam że mi wysadzi od środka.
-Meg! Co jest?! Ej Meg!
-Boli! Au...! Bardzo...boli!
-Co cię boli?! Chodź do środka połóż się na kanapie!
Kate wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do salonu. Tam położyłam się i trzymając za głowę stękałam z bólu. Kate szybko poleciała do kuchni po tabletki przeciwbólowe i po wodę. Szybko wzięłam tabletki i popiłam wodą. Wszystko już zrobiłam, lecz ból nie ustępował. Po kilkudziesięciu ból naglę ustąpił , ale w bardzo dziwny sposób. Bolało mnie, bolało i nagle ścisło mnie raz bardzo mocno a potem przestało. Kate zaproponowała mi bym przenocowała u niej a nad ranem wrócę do domu. Bała się że może mi się to wrócić i że z tego powodu mogę mieć wypadek.
-No dobrze zostanę. Ale naprawdę nie przeszkadzam?
-Megi ,przestań! Mieszkam sama i mi nie przeszkadzasz.
-No dobrze.
-Już lepiej ci?
-Tak. Ale nigdy nie miewałam tak mocnych bólów głowy to gorzej niż migrena.
-Zdarzyło ci się już tak?
-Nie. Dziś był pierwszy raz.
-Może to z wysiłku. Dopiero co wyszłaś ze szpitala a ja cię tak katowałam. Przepraszam.
-Kate, to nie twoja wina. To niemożliwe, ale tak by mnie nigdy nie bolało z wysiłku. Nieważne. Już się lepiej czuje.
-No to dobrze. Ja idę już spać, jakby co to wołaj.
-Dobrze. To dobranoc Kate.
Kate zgasiwszy światło poszła spać. Ja chwilę później też zasnęłam.
Rano Kate wstała pierwsza i zrobiła śniadanie. Gdy już zjadłam to pożegnałam się z Kate i wychodząc poprosiłam ją by nic nikomu nie mówiła że mnie tak głowa bolała. Chwilę później wsiadłam do auta i odjechałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz