Część 66
Uczesałam się, umalowałam i ubrałam. Wychodząc zaczepiła mnie Molly z Nickiem.
-Wow, ślicznie wyglądasz. Gdzie idziesz?-spytała Molly.
-Pewnie na randkę...uuuu....-wtrącił Nick.
-Wcale nieee...spotkanie koleżeńskie. -odpowiedziałam.
-Mnie nie okłamiesz. Kim on jest? -dociekała Molly.
-Poznałam go w galerii. Pewien facio ukradł mi torebkę a on ją zwrócił mi. Tak jakby, bo potem żegnaliśmy się i zapomniał mi ją oddać.-opowiedziałam.
-No kochana. To nie przypadek. Los tak chciał. Mam nosa. Nasza Megi ma chłopaka! Jak wrócisz opowiesz nam wszystko ze szczegółami nawet pikantne rzeczy. A teraz leć bo się spóźnisz.-mówiła Molly.
-Przestańcie! Ale macie pomysły! No dobra lecę bo naprawdę się spóźnię.-mówiąc to wyszłam.
Molly i Nick popatrzyli się na siebie i cieszyli się ze kogoś poznałam.
Mieli nadzieje że zapomnę o Kevinie.
Podjechałam pod restaurację siadłam przy stoliku i chwilę później zjawił się Louis. Przywitał się ze mną całując w policzek.
-Przepraszam za spóźnienie Megan.
-Nic się nie stało ja właśnie przyjechałam.
-Przyjechałaś?
-No autem.
-Aha no tak. Ładny kolor.
-Louis ale skąd wiesz jaki ma mój samochód kolor skoro go nie widziałeś chyba?
-A ten tu przed oknem to nie twój?
-A no tak. Przepraszam. Ale mógł należeć do kogoś innego.
-Mam intuicję. To co zamawiasz Megan?
-Może pizze i cole?
-Ha, ha...
-Z czego się śmiejesz Louis?
-Przyszliśmy do restauracji by inaczej zjeść. Jeśli chciałaś pizze do mogliśmy ją zjeść u mnie lub u ciebie w domu.
-Ha, ha...no rzeczywiście.
Podszedł kelner i przyniósł nam zamówioną wcześniej pizze z colą. Cały czas w restauracji prawie nie rozmawialiśmy, bo nie mieliśmy o czym. Ja nie chciałam się tak dopytywać go czym się zajmuję na co dzień i w ogóle, on też nie był zbyt ciekawski. Skończyliśmy jeść pizze i wypiliśmy cole i nadal nie mieliśmy o czym rozmawiać. W pewnej chwili przypomniałam sobie o torebce mojej.
-Przyniosłeś torebkę?
-Jaką Megan?
-Tą którą wczoraj odebrałeś pewnemu typkowi.
-Ahaaa...tą torebkę. Przepraszam ale zapomniałem ją.
-Nic się nie stało. To oddasz mi przy innej okazji.
-Może byśmy teraz do mnie na chwilę pojechali po tą torebkę a potem cię tu odwiozę. Pojedziemy moim autem okey?
-Mam pojechać z obcym mężczyzną do jego domu jego samochodem? Skąd mogę wiedzieć czy nie masz jakiś ukrytych zamiarów wobec mnie?
-Znamy się już dzień więc nie jestem ''obcy''.
-Zawsze masz odpowiedź na każde pytanie?
-Możliwe. Jeżeli mi nie ufasz, to zostań tu a ja pojadę po torebkę i wrócę tu.
-No dobra przekonałeś mnie. Jadę.
-Doskonale!
Wychodząc z restauracji wsiadłam do auta Louisa i pojechaliśmy do jego domu.
Otworzywszy drzwi Louis zaprosił mnie do środka. Byłam nie chętna do wejścia, ponieważ obawiałam się trochę go. Miałam różne przypuszczenia czy może nie pracuje dla hydry, albo czy nie wysłał go Kevin. Mimo wszystko weszłam po jakimś czasie do środka.
-Rozgość się ja zaraz przyniosę ci torebkę. -oznajmiwszy to Louis pobiegł po torebkę.
Ja siadłam na kanapie i porozglądałam się po jego domu. Czułam się w nim inaczej niż w innych domach, lecz nie wiem dlaczego. Coś tu było takiego magicznego jakby. Tak wszystko inaczej poukładane, czyste. Czułam się jakby to było jakieś muzeum niż dom. W końcu przyszedł Louis oddając mi torebkę patrzył się na mnie dziwnie.
-Coś nie tak Louis?
-Wszystko jest dobrze.
-Aha to dobrze. To ja już będę się zbierała odwieziesz mnie?
- Może zostaniesz na noc? Już późno jest nie będziesz się włóczyła po nocy.
-Zwariowałeś?! Nie. Dziękuje za kolację ale muszę już iść!
-Zaczekaj!
Podbiegł do mnie chwycił mnie za ręce i patrząc mi się prosto w oczy mówił:
-Zostaniesz tu na noc, nie bój się mnie. Jutro odwiozę cię do domu.
-Nie! I puść mnie jeszcze pomyśle że mnie chcesz zaczarować!
-Że co?
-No to! Louis nie zostanę na noc!
-To niemożliwe!
-Co niemożliwe?!
-Megan niemożliwe to że odmówiłaś mi.
-Widocznie nie masz daru przekonywania.
-Proszę cię zostań!
-Nie!
Wzięłam torebkę i wyszłam. Potem wzięłam taksówkę i odwiózł mnie pod restauracje. Tam siadłam do samochodu i wróciłam do domu. Jadąc do domu nie zauważyłam że Kevin mnie przez cały czas śledził. Gdy już prawie dojeżdżałam do domu stanęło mi auto. Wściekła wysiadłam z samochodu i popatrzyłam co się dzieje. Okazało się że mam przebitą oponę. Wzięłam kluczyki , otworzyłam bagażnik i wyciągnęłam koło. Niestety nie umiałam zmienić go. Siadłam na krawężniku i czekałam na jakiś przejeżdżający samochód. Zadzwoniłabym po pomoc lecz telefon miałam rozładowany. Kevin widząc mnie siedzącą na krawężniku wysiadł z zaparkowanego trochę dalej ode mnie samochodu i podszedł do mnie.
Zauważywszy go przestraszyłam się:
-Kevin? Co ty tu robisz?
-Mogę ci wymienić koło. Pomogę ci.
-Zostaw mnie! Odejdź!
-Nie bój się mnie. Nie skrzywdzę cię!
-Odejdź!
-Spokojnie Megi. Nic ci nie zrobię.
Nagle odezwał się ktoś gdy się obróciłam zauważyłam że to Louis który powiedział:
-Nie słyszałeś co Megan powiedziała? Masz ją zostawić.
-A jeśli nie to co mi zrobisz?
-Chyba nie chcesz się przekonać.
Kevin wyciągnął broń i zaczął celować w Louisa. Ja zobaczywszy to wstałam i szybko zasłoniłam Louisa, lecz on mnie odepchnął i podszedł bardzo blisko Kevina. On chciał strzelić lecz Louis zaczął coś szeptać. Gdy skończył, to Kevin opuścił broń i odjechał.
-Nic ci nie jest?-spytałam.
-Nie. Spokojnie. Wymienię ci koło i będziesz mogła wrócić do domu.-oznajmiwszy to Louis zaczął zmieniać mi koło w samochodzie.
-Louis , ale jak się tu znalazłeś? Śledziłeś mnie i w ogóle jak ci się udało Kevina przekonać by nie strzelał. Coś mu zrobił?
-Megi spokojnie...nic mu nie zrobiłem, wszystko jest okey. Uspokój się.
Wsiadłam do samochodu i zatrzaskując się ze strachu czekałam kiedy Louis powiadomi mnie o gotowym samochodzie. Ledwie minęło dziesięć minut a już zapukał do szyby auta że koło wymienione. Byłam zdziwiona. Nawet nie dziękując mu szybko zapaliłam samochód i odjechałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz