Część 11
-Czemu jeszcze nie śpisz?-spytał Kevin z chodząc się napić.
-Szukam w necie wiadomości.-odpowiedziałam.
-Jakich? W tej nowej sprawie?-pijąc podszedł do mnie siadając.-I co masz już coś?
-No nie...ale....czekach chwile...
-Nigdzie się nie śpieszę. Przypominam ci że jest godzina...24:15.
-O ja cie jak późno! Mam! Patrz! Wiadomość z przed godziną. To dziwne...
Zaciekawiony Kevin odłożył wodę i zaczął czytać pewne informację aż po chwili odezwał się:
-Jak to się stało że my o tym nie wiedzieliśmy? Coś tu jest nie tak. Burmistrz siedzi w ''pudle'' już dwa dni, a teraz okazuję się że ktoś podobny do niego jest na wolności i robi sobie zakupy. Kamery go zarejestrowały! -To chore! Może go wypuścili?
-Kevin, może ja zrobię wyostrzenie tego nagrania...a ty zadzwoń do więzienia i spytaj się czy nadal tam siedzi burmistrz..okey?
-Meg, masz rację, ale o tej porze nikt nie odbierze. Chyba że...
-Chyba że co?
-Pojedziemy to sprawdzić sami.
-To może pójdę i powiem Johnowi.
-Nie! Nikogo nie będziemy budzić. Zrobimy to sami.
-O ja cie jak to zabrzmiało. Przerażasz mnie czasami.
-Wiem, czasami sam siebie nie poznaję.
-To ja idę po kurtkę a ty po broń idź...a i ...Kevin ...nie ważne.
-Okey to idziemy!
Chwilę później już siedzieliśmy w aucie, podjechaliśmy pod więzienie i przebraliśmy się za policjantów, a raczej Kevin się przebrał bo ja miałam udawać że potrzebuje pomocy by odwrócić ich uwagę.
-Jezu! Meg, jak ty wyglądasz? Przypominasz mi taką super woman.
-Co? Jak mam trochę, zająć tych policjantów to muszę się jakoś prezentować.
-Ale ty chyba nie chcesz...no wiesz.
-Zwariowałeś! I kto tu o tym myśli!
-Nie no sorry. Dobra to idziemy...a Meg pamiętaj nic nie mówimy reszcie. Wściekli by się.
-Dobrze. To idę. Ej zaczekaj Kevin!
-Co?
-Uderz mnie!
-Po co?
-Bym wyglądała wiarygodnie...
-Nie, nie mógłbym.
-Zrób to!
-Nie!
Musiałam go jakoś zmusić by mnie uderzył albo szarpnął więc uderzyłam go pierwsza ten wściekł się i zaczął mnie szarpać.
-No nie, zrobiłem to!
-A widzisz! Dzięki, ale mocne masz pięści.
-Dzięki dobra to musimy już iść, to do zobaczenia za chwilę.
Weszłam do środka tam zauważył mnie policjant
-Ej dziewczyno! Czego tu szukasz?!
-Panie aspirancie...proszę tylko by jakiś przystojny, silny mężczyzna pozbył się mego bólu...
-Chodzi o...
-Nie! Czy wy tylko o tym myślicie?
-Nie, skądże. To zapraszamy do nas, opowie nam pani wszystko. Ogrzeje się pani, napije herbaty i zje coś pani. Pani taka mizerna.
-Ej no tylko bez takich. Dobrze, to gdzie mam iść?
-Proszę za mną.
I złapali haczyk. Tylko teraz pozostało mi trochę ich zatrzymać. Kevin tymczasem włamał się do burmistrza.
-Witam! Proszę się nie bać. Jesteśmy tu by panu pomóc. Proszę wszystko poopowiadać co robił pan dwa dni temu gdy było włamanie do banku.
-Dziękuję, ale mnie nie da się pomóc. Moja żona wszystko powiedziała i nakłamała, nie wiem dlaczego nigdy taka nie była....powiedziała że dzwoniłem do kogoś omawiałem plan napadu na bank....nic z tego nie rozumem.
-Mhm...dobrze a co pan w tym czasie robił?
-Byłem się przejść w parku i...
-I?
-I wtedy ...o tym bym nie pomyślał.
-No co? Proszę szybko mówić, możemy być tu tylko raz i chwilę, błagam pana. Niech pan się pospieszy.
-Dobrze, kiedy szedłem do parku zauważyłem pewną osobę ....
-Wie pan jak wyglądała?
-To byłem ja!
-Jak to pan?
-Normalnie, wracając z parku obiłem się o mężczyznę w kapturze, gdy spojrzałem mu w twarz to...to byłem ja. Taki sam jak ja...nic z tego nie rozumem. Potem....nie pamiętam co się stało ale......
-Co się dzieje? Proszę pana....proszę mówić. Co pana boli?
Kevin dopytywał się burmistrza lecz ten zwijał się z bólu. Nie wiadomo co chciał powiedzieć bo zemdlał. Potem się ocknął ale już policja przyszła do niego, na szczęście Kevin zdążył uciec. Siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do domu.
-Co ty tam robiłaś Meg?
-Ale o co ci chodzi?
-Że tak długo ich trzymałaś.
-A zagadywałam ich, potem gdy włączył się alarm udałam że zemdlałam.
-Aha...świetna jesteś. Powinnaś zostać aktorką..
-Ha...ha...szkoda tylko że jestem tym kim jestem prawda?
-Nie miałem tego na myśli.
-Dobrze już Kevin spoko. I czego się dowiedziałeś?
-No że żona go o wszystko oskarżała jeszcze skłamała że dzwonił do kogoś by obgadać sprawę z bankiem. Ale on gdy został bank obrabowany, był w parku na spacerze jak zawsze. I gdy wracał do domu spotkał siebie, normalnie jego jak by brat bliźniak.
-Ta sprawa mnie przeraża. Może jeszcze się okaże że ja to nie ja. Bo ktoś się pod de mnie podszyje.
-Nawet tak nie mów to by było straszne.
-Albo pod ciebie.
-Mnie się nie da skopiować. Rozumiesz?
-Dobrze, ale nie ma ludzi niezastąpionych. Może...może ktoś chce przeniknąć do naszego świata..zniszczyć nas.
-Chodzi ci o nasz zespół?
-Mhm.
-Ale kto, po co i jak?
-Nie mam pojęcia ale skoro ktoś nie boi się podszywać pod burmistrza to i do nas nie będzie się bać przeniknąć.
-Trochę masz racji, ale naszego zespołu nie da się rozwalić. Jesteśmy nie uchwytni.
-No tak. Nie rozumiem pewnej rzeczy.
-Jakiej?
-To że ktoś to kameruje i wrzuca do neta potem opisuje to całe zdarzenie i wszystko wie, chodź my nic nie wiemy.
-Będziemy się martwili potem.
-Dlaczego?
-John się obudził teraz będziemy mieli przechlapane.
Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu tam czekał John. Wściekły bardzo....bardzo, bardzo.
-Jak mogliście być tacy głupi?
-Ale o co ci chodzi John.
-O to!
Krzycząc pokazał nam filmik, na którym jestem ja i Kevin. Jak bijemy niewinnego psa. I mówimy że John jest głupi i pokazujemy całej ekipy zdjęcia.
-Ale to nie my! John proszę uwierz nam. Jakbyśmy mogli bić niewinnego psa?
-Wiem! Dobra, musimy to uciszyć. Meg zajmij się tym. A tak na marginesie czego dowiedzieliście się?
Ja postarałam się uciszyć sprawę zrobiłam małe abrakadabra i usunęłam ten filmik. Kevin tymczasem wszystko opowiedział Johnowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz