Część 18
-Hej Kate, Molly, Nick. Gdzie Kevin i Meg?-spytał wychodząc z namiotu John. Przysiadł się do reszty. Podczas gdy wszyscy już zjedli śniadanie to myśmy jeszcze spali. Chodź była godzina 10:45, nigdy tak długo nie spałam. To pewnie Kevin tak na mnie działa. Jako pierwszy obudził się Kevin który zawołał:
-Heeej! Chodźcie tu!
-Co się stało?-spytał Nick odsłaniając namiot. Wszyscy zaraz po Nicku zebrali się w około namiotu i nie wiedzieli o co chodzi. Przypatrując się w końcu Kevin powiedział:
-Ściągnijcie ją ze mnie!
-Ale dlaczego tak słodko sobie śpi do ciebie przytulona...jak dziecko.-widząc mnie przytuloną do Kevina powiedziała Kate.
-No zróbcie jej coś! Przecież nie jestem pluszowym misiem!
-Może jesteś taki mięciutki jak miś.-rzekła Molly, a jak ona już coś powie to już masakra.
-To weźmiecie ją?
-Ty ją weź sam.-powiedział John wracając do śniadania.
Kevin chyba bał się mnie obudził więc leżał na plecach i czekał aż się obudzę, przez ten czas przyglądał się mi i czytał książkę. W końcu się obudziłam o 12:00. Kevin był prze szczęśliwy że może już się ruszyć z namiotu. Spytał mnie dlaczego się do niego przytuliłam a ja powiedziałam że nie wiem tak do końca ale to dlatego że zabrał mi misia. Jeszcze nie wiecie ale ja mam misia pluszowego i bez niego nie zasnę. Kevin normalnie załamał ręce i powiedział:
-Czyli ja zostałem twoim misiem?
-Ej no aż taki milutki to nie jesteś.
-A jaki jestem?
-Jesteś twardy jak skała. I twoja klata też jest twarda.
-Boże! Widzisz a nie grzmisz! Za jakie grzechy musisz tu być.
-Sam mnie tu przyprowadziłeś w worku na głowie.
-No dobra wgrałaś, a teraz chodź raczej już na obiad. Jestem głodny jak wilk!
-Jesteś wilkiem? Zjesz mnie jak czerwonego kapturka?
-To jest przysłowie. Tak się mówi gdy człowiek jest bardzo głodny, a zresztą jak bym był to bym cię nie tknął. Jesteś taka koścista.
-A ty znów swoje uważasz że jestem zbyt chuda? A ty co kościotrupie.
-Znów wymyśliłaś nowe przezwisko?
-Nie, po prostu tak mi się powiedziało.
-Dobra to chodźmy na ten obiad bo zaraz na prawdę cie zjem.
-No to chodźmy.
Siedzieliśmy przy ognisku i zajadaliśmy pieczone ziemniaczki znowu z rybką i z ogórkiem kiszonym. Pychaaa...
-To co dziś robimy?-spytałam.
-Dziś macie dzień swobody możecie robić co chcecie ponieważ jutro musimy już wracać niestety bez nas sobie nie dają rady. -powiedział John.
-A tak przyjemnie było...-mówiłam.
-No co było fajnego w tym że się nie wyspałem że wpadłem do bagna i w ogóle.-wtrącił Kevin.
-Mi się podobało chyba ty tu masz tylko takie kompleksy chyba masz kryzys wieku średniego.-powiedziałam.
-Ja, kryzys? Niby dlaczego?-pytał.
-No bo jesteś już w średnim wieku nie masz dziewczyny ...nikt się tobą nie zachwyca....jest twardy...może dlatego. -odpowiedziałam.
-Nie żartuj sobie, ty też jesteś sama.-kłócił się.
-Tak ale ja jestem singlem i nie mam kryzysu.-powiedziawszy to potem uspokoiła nas Kate. Po obiedzie każdy poszedł w swoją stronę ja poszłam nad staw porzucać kamykami, Kate i John gdzieś oboje zniknęli to bardzo dziwne...coś chyba się kroi...też tak sądzicie? A Molly i Nick poszli padać jakieś kwiaty czy coś, a Kevin wrócił do namiotu i siedział tam. Nagle z namiotu wydobywał się jakiś krzyk:
-Meg! Chodź tu szybko!-wołał Kevin. Nie wiedziałam co się stało więc szybko przybiegłam tam.
-Co tak się drzesz jak stare gacie?!
-Co to jest?
-Co?
-No to , po co ci pistolet pod poduszką?
-Grzebałeś w moich rzeczach? Nie ufasz mi?
-To ty mi nie ufasz, po co ci ten pistolet?
-Bałam się w nocy że mnie zaatakujesz.
-Ja ? Ciebie? O nie no śpię normalnie z wariatką.
-Ej no ale bez takich. Zresztą to nie jest prawdziwy pistolet tylko zapalniczka.
-Co ty gadasz, zapalniczka?
-No, co takie oczy robisz jak karp. No zapalniczka.
-Aha...no dobra przepraszam.
-Naprawdę sądziłeś że mogę cię skrzywdzić?
-Nie, skądże. Bałem się o ciebie że się zabijesz.
-Jeszcze tak głupia nie jestem.
-Wiem, przecież, a więc to zapalniczka...aha...-zastanawiając się Kevin nacisną ten pistolet i naprawdę była to zapalniczka. Zaczął się śmiać, aż nagle zapalił się namiot! Zaczęłam krzyczeć, Kevin zeskoczył na równe nogi i pobiegliśmy do jeziorka po wodę. Ugasiliśmy trochę ten pożar, ale z namiotu zostały strzępy. Na szczęście zdążyłam wziąć misia i książkę.
-I gdzie my teraz będziemy spali? To wszystko przez ciebie Meg!-krzyczał załamany Kevin. Tak głośno krzyczał że przybiegł tu John z Kate. Dali nam jakiś koc i poduszkę. Musieliśmy spać na polu. Nie wyobrażałam sobie tego. Zimno, twardo ....masakra.
-Dobra dzieciaki chodźcie za mną. Boimy się że jeszcze my ucierpimy przy waszych kłótniach więc będziecie tutaj spali parę metrów od namiotów. I nie wchodźcie lepiej po za tą linę. Macie tu jakiś prowiant a tą noc musicie sobie poradzić.-wskazują miejsce i dając jedzenie powiedział John. Odszedł zostawiając nas samych. Jak mieliśmy przetrwać tę noc musieliśmy się z organizować. Przecież to tylko wycieczka a my robimy z tego takie wielkie halo.
-Dobra, ja rozpalam ognisko a ty idź i przygotuj kolację. Potem...zobaczymy co będzie potem. Najwyżej się pozabijamy. -powiedziawszy to Kevin zaczął rozpalać ognisko ja tak jak mówił przygotowałam kolację. Wszystko było dobrze, potem gdy już kolacja była gotowa siedząc i jedząc oglądaliśmy zachód słońca.
Mówię wam coś pięknego. Tak romantycznie....ach....szkoda że Kevin jest taki jaki jest. Tymczasem John i reszta świetnie się bawili, gdy Molly spytała dlaczego nas odesłał dalej od namiotów odpowiedział że to tylko jedyny sposób byśmy się pogodzili. I rzeczywiście miał rację pogodziliśmy się. Potem normalnie zaczęliśmy rozmawiać ze sobą:
-Piękny zachód słońca. I co Kevin smakuje ci jedzenie?
-Tak, pyszne. Dobrze gotujesz. Przepraszam cię, zachowałem się jak palant.
-Nie przepraszaj to ja nie powinnam mieć ten pistolet i w ogóle. Przepraszam Kevin.
-Spoko. Tak na marginesie to podobała mi się ta wycieczka. I nie jestem z kamienia. Też mam serce.
-Wiem , ale nie to miałam na myśli mówiąc że jesteś twardy.
-A co miałaś na myśli?
-To że masz twarde ramię.
-Ha..ha...aha. To nawet ty masz twarde.
-Wiem. Jak śpisz to nie jesteś taki groźny.
-Serio?
-No serio. Jesteś taki milutki. Czuje się przy tobie bezpiecznie.
-Nie jestem milutki. Jak się pojawiłaś ...to dałaś mojemu życiu radość. Nie skupiam się już na pracy chodź stawiałem ją zawsze na pierwszym miejscu. Masz rację jestem egoistą.
-Ale ja tak nie powiedziałam.
-Ale tak pewnie myślałaś.
-No...czasami.
-Jesteś szczera aż do bólu. Teraz, na pierwszym miejscu jest....
-Co jest?
-Ty....-odpowiadając pocałował mnie.
Potem chwile milczeliśmy aż w końcu się odezwałam:
-Ładna pogoda..
-Ha..no przepiękna.
-Kevin, opowiedz mi coś o sobie.
-Jestem Kevin-tyle to już wiesz. Jestem z domu dziecka, nie wiem nic o rodzicach...
-Co cie skłoniło byś przyszedł do naszej ekipy?
-Mając 18 lat, wyszedłem z domu dziecka potem spotkałem Johna i on mi pomógł stanąć na nogi. Zrozumiałem że to jest mój dom.
-Wow...lubisz tą pracę?
-Tak, ja ją kocham. Teraz ty coś opowiedz o sobie.
-Moim rodzice zginęli wypadku nie wiem dokładnie jak to się stało. Lecz za nim zginęli pracowałam tam w jakieś pracy. Nie skończyłam studiów wyleciałam po pierwszym roku. Potem idąc do pracy zobaczyłam coś co było okropne. Widziałam mężczyznę który bardzo wysoko skakał po dachach wieżowców i zeskoczył z jednego z nich potem dziwnie ręce ułożył i zamroził kogoś. Poleciałam do pracy i nagłośnić chciałam to że istnieją w śród nas ludzie z mocami. Nikt mi nie wierzył wyleciałam z pracy. Potem ten wypadek rodziców i potem utrata domu i wszystkiego...tak zamieszkałam w swoim wozie.
-Przykro mi.
-To nie twoja wina. ...przyszedł komornik nie miał litości...wszystkie zdjęcia spalił ledwo co uratowałam książkę i misia. To moja jedyna pamiątka.-mówiąc to rozpłakałam się. Kevin otarł mi łzy i przytulił mnie. Potem zasnęliśmy przytuleni do siebie. W nocy się potem obudziłam i patrzyłam w gwiazdy razem z Kevinem. Nagle zauważyliśmy deszcz meteorów.
Wypowiedzieliśmy potem po cichu życzenia i na koniec by to tak jakby przypieczętować pocałowałam go w policzek. Leżeliśmy tak jeszcze parę godzin i rozmawialiśmy aż potem zasnęliśmy znów i spaliśmy do rana. Rano wzięliśmy wszystkie rzeczy , zapakowaliśmy do auta i wróciliśmy do naszej twierdzy. Powiem wam że to był najpiękniejsze chwile w moim życiu. Na pewno ta wycieczka zostanie mi w pamięci do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz