kursor

Rainbow Pinwheel - Link Select

Translate-Tłumacz

niedziela, 15 marca 2015

,,W cieniu prawdy''

                   Część 3
 
Już siedziałam na przesłuchaniu.
-Jeśli chodzi o tych zboczeńców, to ja tylko chciałam się bronić....Czekaj, czekaj ty w garniturku...-mówiłam.
-Który? Jeżeli widzisz dobrze to oboje jesteśmy w garniturach.-oznajmił Kevin.
-Przecież nie stary tylko ty młody. A w ogóle co ty się tak do mnie nachylasz? -spytałam.
-No to co ja? Bo nie skończyłaś.-rzekł. Kevin.
-No bo facio w garniturku młody to ja cię gdzieś już chyba widziałam.....no tak to ty mi dałeś kasę i kazałeś siedzieć cicho.-powiedziałam.
-Że co? Nie Johny nie wiesz jej ona kłamię.-bronił się.
-Kevin, ja wiem ale w takim razie dlaczego się tłumaczysz dałeś jej i już. A tak na marginesie za co dałeś jej kasę?
-Może ja powiem.
-Dobrze mów.-rzekł Johny.
-Johny nie wierz jej to oszustka.-oznajmił.
-Więc czemu się denerwujesz. No dobrze mów już.
-Bo on się rzucił na mnie...i chciał mnie pocałować,  a blisko była policja i krzyczałam że zgłoszę to. On się zdenerwował i powiedział że mnie zabije. Więc miałam wołać, ale powiedział że mnie puści i dał mi kasę bym milczała. -opowiedziałam. Oczywiście jeżeli ktoś nie skumał to ja bredziłam. To nie prawda, ale byłam wściekła i musiałam coś wymyślić.
-Oj biedactwo ten zły pan cię wykorzystał?-czule zapytał Johny.
-Że co?! Jak śmiesz tak kłamać!-krzyczał Kevin.
-Ej staruszku nie mów do mnie jak do dziecka. Nie jestem już młoda , ale nie stara jak ty. A w ogóle ile ty masz lat z 200. Normalnie zmarszczone próchno jesteś, bez urazy.-powiedziałam.
-Nie ważne ile mam lat. Będziesz z nami pracowała. Przydasz się nam. Kevin będziesz ją szkolił.-oznajmiwszy to Johny wyszedł zostawiając mnie i Kevina samych.
-Zwariował!-krzyknął Kevin.
-Ej, ja tu jestem. Nie będę z tobą pracowała. Chodź miło tu macie. Dużo macie jedzenia?-spytałam.
-Boże! Ty znowu o jedzeniu, będziesz grubsza.-powiedział.
-Że co? Uważasz że jestem gruba? Nie lubię cię, idź stąd.
-To ty stąd idź, nie dziwne że nie masz nikogo jesteś okropna a twoi rodzice cię wyrzucili bo wiedzieli że pewnego dnia możesz ich zabić, nie kochali cię.-właśnie w tamtej chwili straciłam panowanie nad sobą. Kevin powiedział coś co mnie strasznie zabolało.
-Ty draniu! Moi rodzice nie żyją zostali zabici. Tak na prawdę to nic o mnie nie wiesz! A ciebie wychowały małpy w cyrku!-krzycząc to uderzyłam go wzięłam plecak i wyszłam.
Wróciłam do swojego domu jeżeli można go było tak nazwać. Powiem wam że nienawidzę go. Mam ochotę by go posiekali i powiesili na haku w kawałkach. Drań! Jak on mógł tak powiedzieć?! Przyszłam na miejsce gdzie miałam wóz, ale nie zastałam go. Straciłam wszystko, co miałam. Miał rację Kevin jestem nikim, nie mam nikogo. Potem całą noc błąkałam się po mieście. Poszłam do parku i tam na ławce zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Wstałam i poszłam dalej. Miałam wrażenie jakby mnie ktoś śledził. Szłam przed siebie, tak już parę godzin aż w końcu doszłam na drugą stronę miasta. Tamte okolice były mi obce, ciemne uliczki. Nieoświetlone drogi i pełno przestępców i meneli różnych. Szłam cały dzień byłam strasznie zmęczona i głodna i spragniona. Weszłam tam do jakiegoś magazynu by przenocować, nagle ktoś stanął nad de mną i powiedział:
-No laluniu wstawaj.
-Puść mnie ty brutalu!
-Bo co mi zrobisz?
-Jeszcze nie wiem.
Zaczął mną szarpać aż w końcu rzucił się na mnie, uderzyłam go i próbowałam uciec ale nie udało mi się aż nagle w drzwiach stanął Kevin, zaczął strzelać i bić się.
Gdy już zabił tego gościa wyszedł zostawiając mnie leżącą na podłodze. Szybko wstałam i pobiegłam za nim wołając go:
-Kevin czekaj! Dziękuję ci.
-Aha, miło jest usłyszeć z twoich ust ''dziękuję''.
-Jak mnie tu znalazłeś?
-Daliśmy ci nadajnik. Wiedzieliśmy gdzie jesteś. Zresztą i tak musisz iść ze mną bo wiesz za dużo.
-No dobra, ale po co ja jestem wam potrzebna?
-Nie wiem od tego jest John.
-Aha. Dziękuję ci jeszcze raz, i przepraszam.
-Dobra chodź już bo jest zimno. Przedstawię ci całą drużynę. Będziesz nam pomagać.
-Będę brała udział w akcjach pościgowych?
-No jeżeli można to tak nazwać to tak.
Dotarliśmy już na miejsce. Kevin pokazał mi swój pokój a potem przedstawił mi całą drużynę.
-Tam jest Molly i Nick, są bardzo dobrzy z chemii i fizyki i nie tylko. Projektują broń i kamizelki.

 

Często się kłócą ale są zgraną parą. Mnie już znasz, szefa też- John. Widzisz tamtą kobietę?
 
-Tak, widzę to co z nią ?
-John się w niej kocha, ale jest wstydliwy i nie potrafi jej tego wyznać. Czasami potrafi być gorsza niż Johny on to bardziej taki potulny baranek. Każdy z ekipy ma jakieś swoje zadanie, jak się dowiedziałem będziesz nam pomagać np. ze szyframi , kodami i w ogóle będziesz demaskować ślady.
-Aha. Mogę teraz pójść do swojego pokoju?
-Nie musisz się pytać. Obok masz łazienkę idź się wykąp potem idź do barku coś zjedz i idź się przespać.
-Dzięki, a ty?
-Co ja? Nie zrobię ci kolacyjki.
-Ja nie chciałam byś mi coś robił. Tylko chciałam wiedzieć co będziesz teraz robił.
-Idę spać.
-To miłej nocy.
Kevin poszedł spać. Ja zrobiłam tak jak mówił Kevin poszłam się wykąpać potem zjeść i spać. Nazajutrz gdy wszyscy jeszcze spali wstałam wcześniej i zrobiłam wszystkim śniadanie, do tego kawę.
-O śniadanko! Pycha!-entuzjastycznie rzekła Molly.
-Dzięki za śniadanie.-powiedział Nick.
-No, postarałaś się....Megan.-oznajmił Johny.
Każdy coś powiedział , ale nie Kevin.
-A ty nic nie powiesz?-spytałam.
-No, dobre kanapki....dzięki.-mówił zły.
-To co dziś robimy?-spytałam.
-Dzisiaj biegamy 15 okrążeń na polu potem pompki , pływanie, strzelanie i wspinanie się po linie.-odpowiedział Kevin.
-Że co?-z niedowierzaniem rzekłam.
-No to,myślałaś że będziemy się opalać?-mówił Kevin.
-No nie, ale...
-Kevin przestraszyłeś ją. Spokojnie Megan nic takiego nie będzie dzisiaj. Kevin będzie cię trenował. To będzie taki kurs. -oznajmił Johny.
-A ile taki kurs będzie trwał?-spytałam.
-To już zależy tylko od ciebie. Jak będziesz pojętna to z dwa może nie całe dwa miesiące. A tak to może z trzy, pięć...nie wiem trudno mi powiedzieć.-odpowiedział Johny.
-Aha, no dobrze to kiedy zaczynamy Kevinie? -spytałam.
-Zwariowałaś? Jest dopiero 6:50, teraz chcesz?-zaskoczony pytał.
-No, a czemu nie?
-No dobra, chodź, do mojego pomieszczenia.
-Czemu do twojego?
-Bo to jest moje.
-Aha, dobra to chodźmy.
Poszłam z Kevinem, tam pokazywał jak mam walczyć. Potem powtarzałam jego ruchy. Tak trenowaliśmy trochę.
-Jestem już zmęczona, nie mam siły.-oznajmiłam siadając.
-Tutaj nie ma , ''jestem zmęczona nie mam siły'' lub ''nie chce mi się''. Musisz. Wstawaj.-mówiąc to Kevin ściągną koszulkę, i został w samym podkoszulku.
-No dobrze, ale nie musisz się tu rozbierać. Jesteś spocony idź się wykąp załóż nowe ubranie i wróć a nie...
-Czy tobie musi wszystko kojarzyć się z jednym?
-Masz na myśli....
-Tak. Normalnie gorąco mi i co. A ty jakbyś chciała mogłabyś też być w samym podkoszulku.
-No wiesz co?! Zboczony jesteś.
-Tutaj każdy jest równy.
-I co?! Dobra to co dalej?
-Teraz podnieś ręce zaciśnij je....o tak i wal z całej siły. Pomyśl sobie że jesteś strasznie na kogoś wściekła że ktoś wyrządził ci krzywdę, i że to jest on i że chcesz go zabić.....no dalej , dajesz...dobrze, doskonale.
-Dzięki, to mi pomaga.
-Super ci idzie . Dobrze to na dziś już koniec. Idź się przebrać i weź prysznic ja też idę.
-Dobra.
-Będziesz musiała się pośpieszyć bo mamy potem zebranie.
-Dobra to już idę.
Wykąpałam się i zeszłam do barku tam Johny kazał mi zawołać szybko Kevina, więc pobiegłam na górę do jego pokoju. Zamaszyście otworzyłam drzwi a tam on stał, w ręczniku:
 
-O mój Boże, przepraszam nic nie widziałam.
-Następnym razem pukaj.
-Dobra, już wychodzę.
-A co chciałaś?
-No bo Johny kazał ci szybko zejść na dół.
-Dobra, a teraz jeżeli pozwolisz ubiorę się.
-Dobra to czekamy na dole.
-Boże co za ciekawska dziewczyna.
Wychodząc zamknęłam drzwi, za sobą. Powiem wam że nie jest taki zły z charakteru. Miły jest ale na swój sposób.
-Dobra już jestem.-powiedział Kevin.
-Przepraszam cię jeszcze raz że weszłam bez pukania.-podchodząc do niego jeszcze raz przepraszałam.
-Dobra , nic się nie stało. Nigdy nie byłaś na basenie? Tam ciągle mężczyźni chodzą bez koszulek.
-No wiem, ale ....przepraszam.
-Dobra , spoko.
-O co chodzi Johny?-spytał Nick.
-Mamy misję jedziemy na wyspę, jednak nie mogę powiedzieć jaką. Znaleźli tam niezbadany obiekt.
-Czyli wyprawa?!
-Tak wyprawa, szybko szykujcie się. Tam na lewo jest broń, na prawo stroje, ale to dla niektórych.

1 komentarz:

  1. za malo uwagi przywiazujesz do opisow;)) czasem warto to i owo poopisywac. a Meg .. dalej jest moja ulubiona, szalona bohaterka.

    OdpowiedzUsuń