Część 16
-Hej,co tam u was? -schodząc na śniadanie spytałam.-Piękny dziś dzień się zapowiada.
-Hej! Co taka wesoła jesteś Meg?-spytała Molly.-To prawda dziś ma być przepiękna pogoda. Może zjesz z nami?
-Ha..ha..Molly, ale my zawsze jemy wspólnie. Wesoła jestem bo jesteście mą rodziną. Zrozumiałam to dopiero gdy śmierć była bliska mnie. Wszystkich was kocham!-mówiąc to siadłam przy stole i zajadałam się kanapką.
-My też się cieszymy że cie odzyskaliśmy. -odezwał się John.
-Mmmm...jakie pyszne kanapeczki. Kto je robił?-jedząc spytałam.
-Kevin je zrobił.-odpowiedział Nick.
-Kevin? Wow, pan ponurak zrobił kanapeczki. No przyznam się nie spodziewałam się po tobie tego.-oznajmiłam.
-Doprawdy? Ja, ponurak? Cieszę się że jesteś, ale nie zawsze musisz być taka....zadowolona?-mówiąc to Kevin odszedł od stołu. Za daleko sobie nie poszedł bo go zatrzymałam. Wstałam od stołu i chwyciłam go za rękę mówiąc:
-Kevin, no przepraszam. Ale kiedy dostało się drugą szanse od życia trzeba ją wykorzystać, cieszyć się każdym dniem swego życia.
-No Meg, ty odkąd do nas dołączyłaś nadałaś naszemu życiu barwy.
-Kevin od kiedy tak mówisz?
-Nie rozumiem cię, a tak na serio to dziękuję ci, że uratowałaś mi życie.
-Nie ma za co.
-Jak mogę się odwdzięczyć?
-Mmmm....niech się tylko zastanowię....pocałuj mnie.
-Że co?
-No co wystarczy w policzek.
-Aha...no dobra! -mówiąc to chwycił mnie swe ramiona , przechylił i pocałował.....pocałował ale w usta.
-Brawo! Juchuuuu! Ha..ha...-wiwatowali wszyscy.
-Może być?-spytał Kevin.
-Wow, Kevciu nie spodziewałam się. Umiesz na prawdę się wyluzować. Zawsze byłeś spięty.-powiedziałam.
-To ty tak na mnie działasz.
-Och , dziękuję. Całkiem ładnie ci w uśmiechu.
-Dobra idę, poćwiczyć.-mówiąc to zszedł na dół. Ja się uśmiechnęłam się i chciałam dokończyć śniadanie gdyż odezwała się Kate:
-Idź za nim! Szybko!
-Serio?
-No pewnie!
-Dobra.-mówiąc to pobiegłam za nim.
-Co robisz?-spytałam Kevina.
-Nie widzisz?
-Dobra wiem, ale tak przeważnie się mówi.
-Aha. Poćwiczysz ze mną?
-Ale co mam robić?
-Wyciągnę naboje z pistoletu a ty będziesz musiała mi go odebrać rozumiesz?
-Co tu nie rozumieć? Przeszłam szkolenie więc dokopie ci.
-No nie zapędzaj się, na razie tylko odbierz mi pistolet.
-Ej no tylko bez takich.-lekko oburzona rzekłam.
-O co ci chodzi?-spytał Kevin.
-Nie trzymaj mnie!-wykrzyczałam.
-Że co ?-dopytał.
-No nie przytulaj mnie...chodź to nie jest przytulanie bo trzymasz mnie za biodro chodź może nie?
-Aha...ale ty komplikujesz wszystko. To już nie wiem czy trzymałem cie czy nie czy za biodro czy za wysoko jak na biodro? Musisz być taka dokładna?-mówił Kevin.
-No wiesz Kevin muszę być bo jak by na przykład ktoś by mnie pocałował w rękę to to już nie byłby pocałunek taki jaki miał być...chodź nie, dobra nie wiem.
-To bardzo, ale to bardzo skomplikowane. Utrudniasz sobie życie takimi bzdurami.
-To nie są bzdury tylko życie.
-Aha, dobra nie kłócę się.
-No dobra masz rację kompromituje się przy tobie przy wszystkich.
-Masz do tego prawo.
-Że co? Uważasz że się kompromituję?!
-Sama tak powiedziałaś.
-Wiem, ale myślałam że powiesz, ''Nie Meg nie kompromitujesz się''.
-Aha...no dobrze.
-Dobra idę, bo się nudzę.
-Jak się możesz nudzić?
-Tak właściwie to nie wiem! Chyba bardzo jesteś mi wdzięczny.
-Czemu tak uważasz?
-Bo pocałowałeś mnie.
-No bo sama chciałaś.
-No ale mogłeś w policzek a nie od razu rzucać się na mnie jak lew śliniący się.
-Sama chciałaś a teraz ci to przeszkadza? Nigdy kobiet nie zrozumiem.
-To idę .
-To idź.
-To pa.
-To pa Meg.
Wiecie co? To o lwie co powiedziałam to tak nie myślę . Podobało mi się, lecz specjalnie tak powiedziałam by Kevin sobie nie pomyślał że się w nim zakochałam albo coś. A ja się nie zakochałam w nim. Jak można w takim ponuraku się zakochać? To niemożliwe.
Poszłam do pracowni do Molly i Nicka.
-I jak tam?-spytała Molly.
-Ale co?-spytałam.
Siadłam koło Molly i przyglądałam się co robią. Projektując nową broń Molly nie ulegając dopytywała:
-I co powiedziałaś mu?
-Ale co miałam mu powiedzieć? Czy ja o czymś nie wiem?
-No że go kochasz.
-Skąd ci to przyszło do głowy? To nie możliwe. Ja i on? Ha...nigdy w życiu.
-Nie zauważyłaś jak się patrzy na ciebie?
-Kevin??? W życiu! On po prostu ...patrzy na mnie jak na obłąkaną.
-No na pewno! W cale że nie! On....zresztą nie wiem.
-Gdzie jest John?
-Poszedł przesłuchać tamto rodzeństwo.
-I co powiedzieli coś?
-No że gdy uciekali z domu, to że ktoś ich zaatakował. Potem byli nie przytomni a jak się już obudzili zauważyli że mają jakieś dziwne ślady na rękach. Okazało się że coś im w strzyknięto. I to coś dało im moc zmieniania się. Potem za pomocą czegoś sterowano nimi. Mówi że pełno było tam osób z różnymi mocami, lecz nic nie pamiętają. Tak jakby usunięcie tej mocy usunęło im pamięć. Więc John ich dał pod opiekę naszej agencji, wyślą ich do jakiegoś innego zespołu.
-Aha to dobrze. Mamy na dziś jakieś plany?
-Maaamy..i to nie na jeden wieczór.
-Jakie?
-Jedziemy pod namioty...ale super co nie? Na tydzień! Agencja zwolniła nas-mamy tydzień przerwy! Ale się zabawimy!
-Wow! Super, to kiedy wyruszamy?
-No za...15 minut. Ah, aż mi się przypomniały dawne czasy!
-Aha...?
-No jak byłam na obozie harcerskim.
-To ....musiało być....fajnie?
-Super!
-Dobra ja idę się z pakować.
-Ja też idę.
Pobiegłam szybko do swojego pokoju wzięłam torbę i zaczęłam się pakować. Wzięłam: latarkę, podkoszulkę, sweter, krótkie spodenki , sukienki, parę kosmetyków ręcznik wygodne buty i szpilki, telefon. laptopa chodź nie wiem czy będzie zasięg, ale wzięłam i to wszystko spakowałam się i zaniosłam torbę do auta. Kolejnie szybko pobiegłam jeszcze na chwilę do domu by zawołać wszystkich. Wszyscy byliśmy już gotowi: ja , Kevin, John, Kate, Molly i Nick. Więc mogliśmy już zacząć swą przygodę. Jechaliśmy 30 kilometrów od miasta. Za miastem znaleźliśmy fajne miejsce nad jeziorkiem.
Były ławki i miejsce na ognisko i na namioty. Bardzo przyjemna ogółem okolica. Mężczyźni zajęli się rozłożeniem namiotów a my-dziewczyny gotowaniem.Ja przygotowałam kiełbaski , Molly poszła nazbierać patyków a Kate wróciła do auta po sztućce i naczynia.
Nazbierałyśmy patyków potem podpaliliśmy je i tak upiekłyśmy kiełbasę i podałyśmy z chlebem i z keczupem i z musztardą, a tak w ogóle to tylko z tym mogłyśmy podać. Mężczyźni męczyli się jeszcze z namiotami, aż w końcu po prawie pięciu godzinach rozłożyli go. Jedzenie zdążyło wystygnąć wiec tamtą kiełbasę schowałyśmy a dałyśmy nowe kawałki i każdy siadł przy ognisku i sobie sam każdy upiekł. Było bardzo przyjemnie śmialiśmy się, śpiewaliśmy bardzo długo gadaliśmy.
-Gdzie tu jest toaleta?-spytałam.
-Toaleta?-mówiąc to parsknął śmiechem Kevin.
-No co , muszę iść za potrzebą. Tam gdzie król chodzi piechotą.-oznajmiłam.
-Oj Meg, tu nie ma toalety musisz iść za krzaczki. Ha..ha..-mówił Kevin.
-Za krzaczki? Będziesz podglądał.-rzekłam.
-Nie będę, w ogóle nie miałbym powodu by cię podglądać więc idź tam dalej.
-A moja kiełbasa?
-Zaopiekuję się twą kiełbaską.
-Dobra, ale jej nie zjedz.
-Okey.
Poszłam więc za krzaczki. Chyba szczegółowo nie muszę wam opowiadać, po prostu byłam i się załatwiłam gdy wróciłam powiedziałam:
-No Kevin daj kiełbasę.
-Kiełbasę?
-No kiełbasę powiedziałeś że mi ją przypilnujesz.
-Ale ja jej nie mam.
-Zjadłeś! Och ty, oddaj ją!
-Ale to nie ja, dałem by potrzymał ją Nick, bo poszedłem do namiotu.
-Nick! Daj kiełbasę moją!
-Ale ja ci jej z brzucha nie wyciągnę-zjadłem ją. Przepraszam Meg tak pysznie wyglądała. Swoją zjadłem ale, sama rozumiesz.
-No dobra to nic. Spoko. Wezmę sobie drugą.
-Ale już nie ma drugich bo tamte wyrzuciła Molly.
-Dlaczego?
-No bo to nie zdrowe i w ogóle.
-Świetnie! To co ja teraz zjem?-mówiąc to siadłam zawiedziona na ławeczce koło Kevina.
Kevin popatrzył się na mnie i powiedział:
-Może chcesz moją Meg?
-Serio? Bardzo chętnie.
-To proszę.-powiedziawszy to Kevin podzielił kiełbasę na pół i dał mi jeden kawałek a drugi zostawił sobie. Miałam już ugryźć ją gdy poparzyłam sobie język i odstawiłam ja na talerzyku. Wziął ją Kevin i podmuchał , potem pokroił kiełbasę na kawałki i karmiąc mnie tymi kawałkami dmuchał jeden po drugim.
Tak pożywiłam się. Potem wypiliśmy po jednym piwie i postanowiliśmy że pójdziemy już spać gdyż odezwałam się:
-A ja? Gdzie będę spała?
-Nie masz namiotu?-spytał John.
-No nie! Nie wzięłam, ale wzięłam za to szpilki.
-Ha..ha...w szpilkach spać nie będziesz Meg...więc zrobimy tak: będziesz spała z ....z Kevinem. Bo ja śpię sam bo mam jednoosobowy namiot tak samo jak Kate, Molly i Nick. Tylko Kevin wziął ze sobą dwuosobowy. Życzę miłej nocy!-powiedziawszy to John zamknął się w namiocie i wszyscy poszli spać. Potem podszedł do mnie Kevin i powiedział:
-To gdzie chcesz spać?
-Jak to gdzie w namiocie.
-Ale po której stronie, prawej czy lewej?
-Po...prawej!
-No dobra, ale trzymaj się ode mnie daleko. Nie chrap, nie mów przez sen a tym bardziej nie przytulaj się do mnie!
-Dobrze, ale jak mam być daleko skoro będziemy w jednym namiocie dwuosobowym gdzie nie ma miejsca by się gdzieś przesunąć. Ja nie chce z tobą spać!
-Nie śpisz ze mną tylko śpisz w jednym namiocie ze mną.
-Wielka mi tam różnica!
-Dobra to wchodź.-mówiąc to weszłam do namiotu położyłam się po prawej stronie. Leżąc tak patrzyłam w sufit namiotu. Kevin tymczasem zasnął. Ja nie mogłam zasnąć w jednym namiocie z mężczyzną. Przekręcałam się z jednej strony na drugą, aż w końcu Kevin krzyknął:
-Śpij już!
-Nie krzycz na mnie to nie moja wina że jesteśmy w takim stanie w jakim jesteśmy.
-A w jakim jesteśmy?
-No wiesz Kevin...
-Lepiej nie mów Meg. Dobrze przepraszam, ale śpij już proszę.
-Nie mogę spać.
-To co mam zrobić? Zaśpiewać ci czy opowiedzieć bajkę???
-Tak! Opowiedz bajkę!
-Ale ja nie umiem.
-To przeczytaj książkę.
-Ale ja nie mam książki.
-Ale ja mam. Strona 35, no czytaj Kevin.
-Śpiąca królewna?
-No co? Czytaj już!
-No dobrze.-mówiąc to Kevin siadł sobie a ja położyłam się na plecach. Kevin zaczął czytać bajkę:
- [...] Po wielu
wielu latach w kraju znowu zawitał pewien królewicz i usłyszał, jak
jakiś mężczyzna opowiada o ciernistym żywopłocie, który miał sobą
skrywać zamek. Spała w nim od stu lat przepiękna królewna, zwana
Różyczką, a wraz z nią spał król i królowa z całym dworem. Wiedział od
swojego dziadka, że już królewiczów przybywało by spróbować przedrzeć
się przez żywopłot, na którym przyszło i zawisnąć i umrzeć smutną
śmiercią. Wtedy młodzieniec rzekł: "Nie boję się. Chcę tam pójść i
zobaczyć piękną Różyczkę." Dobry staruszek odradzał mu jak umiał, lecz
on nie słuchał jego słów.
Właśnie minęło sto lat i nadszedł dzień, kiedy Różyczka
miała się przebudzić. Gdy królewicz zbliżył się do żywopłotu, były tam
same kwiaty, które same się rozchylały by go przepuścić. Gdy już
przeszedł, zamykały się za nim i znowu tworzyły żywopłot. Na podwórzu
zobaczył śpiące konie i łaciate psy myśliwskie. Na dachu siedziały
gołębie z główkami schowanymi pod skrzydełkiem. Gdy wszedł do domu,
ujrzał śpiące muchy na ścianie. Kucharz w kuchni trzymał rękę, jakby
właśnie chciał przyłożyć chłopakowi, a kuchenna dziewka siedziała przed
czarną kurą, którą miała oskubać. Szedł dalej i widział, jak we
wszystkich salach dworu co żywe leży i śpi. U góry, na tronie leżał król
i królowa. Poszedł jeszcze dalej, a wszystko było tak ciche, że mógł
usłyszeć swój oddech. Wreszcie dotarł do wieży i otworzył drzwi małej
izby, w której spała Różyczka. Leżała tam tak piękna, że nie mógł od
niej oczu odwrócić. Schylił się i pocałował ją. Gdy dotknął ją ustami,
Różyczka otworzyła oczy, obudziła się i spojrzała na niego przyjaźnie.
Zeszli razem na dół, a tam budził się król i królowa i cały dwór, a
wszyscy patrzyli na siebie robiąc wielkie oczy. Konie na podwórzu stały i
potrząsały grzywami, myśliwskie psy machały ogonami, gołębie na dachu
wyciągnęły główki spod skrzydeł. , rozejrzały się i odleciały na pole.
Muchy na ścianach zaczęły znowu łazić, ogień w kuchni podniósł się,
zaczął pełgać i gotować strawę, pieczeń zaś skwierczeć. Kucharz
przyłożył młodzikowi po pysku, że ten aż zawył, a dziewka oskubała kurę
do końca.
A potem było wesele królewicza z Różyczką świętowane z wielkim przepychem. I żyli długo i szczęśliwie aż do końca. KONIEC!! -przeczytał ten fragment potem zamknął książkę i odłożył ja na bok. Ja spałam właśnie jak śpiąca królewna. Kevin za nim zasnął patrzył na mnie i mówił do siebie:
-Ale słodko śpisz królewno. Piękna jesteś. Kiedyś odnajdziesz tego jedynego.
Potem Kevin gdy już zamknął oczy zaczęłam chrapać, i znów się zdenerwował wziął poduszkę i przytkał ją do twarzy. Nic mu to nie pomogło. Nie zmrużył oka. Siedział do rana. Przynajmniej ja się wyspałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz