Część 7
Następnego dnia gdy sobie spałam do pokoju wszedł Kevin.
-No wstawaj! Meg pobudka! Koniec spania!-wrzawo i głośno wykrzykiwał słowo po słowie.
-Daj mi jeszcze pięć minut. Oszalałeś jest godzina 4:30??-zaspana mówiłam z zamkniętymi oczami.
-Dobra jak nie po dobroci to inaczej zrobimy.-oznajmił bardzo poważnie.
-Nie wierzę ci.-rzekłam.
-Jesteś pewna?-spytał.
-Tak.-odpowiedziawszy to ściągnął mnie z łóżka i zaprowadził do łazienki i zaczął mnie tam oblewać lodowatą wodą.
-Zwariowałeś, zimno mi. Dobra już okey już nie będę spała. Obiecuje.-prosiłam by mnie już nie oblewał.
-To właśnie chciałem usłyszeć.-oznajmił.
-Zadowolony jesteś? Mokra jestem! Muszę się przebierać. A tak na marginesie to co będziemy robić?-mówiąc to wstałam z wanny. Potem Kevin zaczął wymieniać:
-No będziemy walczyć, strzelać, wspinać się, biegać....i chyba tyle. Po prostu od dziś zaczynasz szkolenie. Co dziennie nawet nie będziesz wiedziała kiedy przyjdę. I będziesz miała być gotowa.
-Żartujesz sobie?
-Nie. Jeżeli chcesz do nas należeć najpierw takie bardziej sprawnościowe sprawy a dopiero potem jak należy się zachować w danej sytuacji. Jeśli będziesz marudzić tak będzie wyglądała twoja pobudka.
-Nieee... oj nieee...
-Taaak.
-No dobra ale teraz wyjdź muszę się wytrzeć u ubrać.
-Masz pięć minut.
-Żartujesz?
-Nie, ponieważ jak będzie akcja albo co masz niecałe pięć minut. Więc musisz ćwiczyć i to.
-Aha dobra to czekaj na mnie w pokoju...a i nie podglądaj mnie!
-Nie zamierzam . A tak w ogóle to mnie nie kręcisz.
-To...dobrze.
-No właśnie.
Po siedmiu minutach byłam gotowa. Ćwiczyliśmy aż pięć godzin, bez odpoczynku. Byłam tak strasznie zmęczona że nie miałam już siły na nic, tylko błagałam.
-Proszę skończmy już.
-Zła odpowiedź.-powiedziawszy to Kevin wziął wiadro z lodowatą wodą i mnie oblał.
-Dzięki...-odpowiedziałam.
Nagle zadzwonił telefon Kevin odebrał:
-No i co John?
-Mamy nową wyposażoną siedzibę z basenem. Prawie jak hotel ale jednak trochę brakuje mu do tego. Wracajcie już. Przecież ją wykończysz.
-Nic jej nie będzie, dobrze sobie radzi.
-Dobra to pa czekamy na was.
-Dobra to pa.
-Adres masz wysłany sms.
-Dzięki okey to pa.
Podszedł do mnie Kevin i wziął mnie do samochodu i po półtorej godzinie byliśmy już na miejscu.
-Pięknie tu.-oznajmił Kevin siadając na ławce.
-No, pięknie. Teraz tu będziemy mieszkać?-spytałam.
-Tak. -odpowiedział.
-To super. Na co się tak patrzysz?
-Nie no na nic. Śmiesznie wyglądasz.
-Czemu?
-Masz coś potargane?
-Co?
-Spodenki.
-No wiesz co? Żeby się tak patrzeć.
-Ej no nie obrażaj się. Nie chciałem cię urazić czekaj.
-Dobra, idę się wykąpać i zapoznać z nowym miejscem.
-Wróć tutaj.
-Nie.
-Zobaczymy.
-To zobaczymy. A co z tą bestią.
-Nie przeżył badań, nad ranem padł. Wykończyła go ta trucizna którą ktoś mu wstrzyknął.
-To straszne.
-To wrócisz tu?
-Zobaczymy, na razie idę odpocząć.
-Okey. Jak by co to ja tu czekam.
Następnego dnia było to samo. Trening , trening i jeszcze raz trening. Było tak co każdy dzień. Dni leciały aż minął miesiąc. Na szczęście nic się nie działo. Zdałam szkolenie i zostałam już prawdziwą agentką.
-Gratuluję, dobrze się spisałaś. O to twój dyplom ukończenia szkolenia i dla dalszej naszej współpracy.-wręczając dyplom przemówił John.
-Dziękuję, tak się cieszę. Nie zostałabym agentką gdyby nie Kevin. To jego zasługa. Przyznam się jest surowy, strasznie mnie męczył ale wyszło mi to na dobre. Jestem dumna.-powiedziałam.
-No gratuluję Megan.-oznajmił Kevin.
-Dziękuję.-dziękując pocałowałam Kevina w policzek.
-A to za co?-spytał.
-Już wiesz za co.-odpowiedziałam.
-No agencie Kevin ktoś tu chyba się w tobie zakochał.-wtrącił Nick.
-No dobrze dzieciaki, teraz zaczyna się prawdziwa praca.-oznajmił John.
-Kiedy będzie czas wolny?-spytała Molly.
-Nie bójcie się będzie taki dzień, gdzie będziecie mogli robić co chcecie.
-Super!-odpowiedziała Molly.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz