Część 9
-Witam! Nazywam się Luigi Grzbiet. Będę was uczył WF. -przywitał się pan Grzbiet. Ja tymczasem wybuchłam śmiechem i wyszeptałam do Kevina:
-Rozumiesz to? ,,Nazywam się Luigi Grzbiet '' Grzbiet! Ha...ha....nie no nie wytrzymam.
-Ha...ha....nie wiedziałem że tak będzie nazywał się nasz nauczyciel.
-No właśnie.
Nagle odezwał się Luigi:
-Cisza! Proszę się do mnie zwracać z szacunkiem i mówić do mnie ,,Panie Grzbiet''. Każdy będzie prowadził zbiórkę. Dzisiaj może poprowadzi zbiórkę,.....Megan. Co ty na to? Wiesz jak się prowadzi zbiórkę?
-No jasne...panie Grzbiecie.
Wyszłam na środek i zaczęłam mówić wszystko po kolei potem wybuchłam śmiechem. Nie mogłam tego powstrzymać, to było tak śmieszne...normalnie masakra.
-Zgłaszam stan klasy. Wszyscy obecni, wszyscy ćwiczący....Wszyscy gotowi do ćwiczeń panie Grzbiecie..... Ha...ha....ha....ha.....
-Czy ty mi się śmiejesz w twarz?-spytał Grzbiet.
-Nie skądże panie Grzbiecie. Po prostu pamiętam jak moja mama gotowała grzbiety na rosół....ha...ha...-odpowiedziałam dalej się śmiejąc.
-To było nie złe.-wyszeptał Kevin śmiejąc się.
-Możemy już zacząć WF?-spytał rozgniewany nauczyciel.
-Tak, panie...panie Luigi. -przytaknąwszy rozpoczęłam prowadzić rozgrzewkę.
Na drugiej godzinie graliśmy w kosza. Dla tych co nie wiedzą co to jest kosz to znaczy koszykówka.
-Podaj Kevin!-krzycząc wybiegłam na przeciw Kevina.
-Dobra, to....łap!!!-krzycząc podał mi piłkę, potem wrzuciłam do kosza. Mieliśmy już 20 do 8 punktów. Prowadziliśmy.
-Super! Udało nam się!-wiwatowałam.
-To dzięki tobie.-mówiąc to wskoczyłam ramiona Kevina, a on mnie ucałował w policzek.
Potem odpowiedziałam:
-Wow....a to za co?
-Tak jak ty mi byłaś wdzięczna dyplom i mnie ucałowałaś tak ja teraz ciebie bo wygraliśmy.
-Aha....dla buziaka od ciebie mogę ciągle wygrywać....ha...ha...
-Czy ty się we mnie przypadkiem nie....
-Nie! No coś ty. To tylko po koleżeńsku, lub jak brat jak siostra.
-To dobrze, a ta twoja koleżanka znowu się ślini na mój widok. Proszę cię weź jej coś zrób.
-Ale co ja mogę? Przyciągasz dziewczyny jak magnez.
-A ciebie?
-Co mnie?
-Nie przyciągnąłem prawda Meg?
-Prawda Kevin. Ja nie jestem taka łatwa. Jeśli mam być z kimś, to tylko z prawdziwej miłości i na wieczność.
-Aha...nie sądzisz że chłopak może się wystraszyć tą wiecznością?
-Co w tym strasznego. Że co że byłbyś uwięziony w klatce jak ptaszek .Że byłbyś z jedna kobietą do końca swego życia? To jest piękne, a nie straszne.
-No nie wiem. Jesteśmy jeszcze młodzi tyle przed nami. Nie od razu trzeba być uwięzionym.
-Chodź bo zbiórka jest, potem nam się dostanie od pana Grzbieta.
Poszliśmy na zbiórkę, a potem na resztę lekcji. Zostały nam jeszcze dwie lekcje najgorsze: matematyka i fizyka. To straszne! I znów rozeszliśmy się do klas. Po lekcjach z Kevinem poszliśmy na pizze, by uczcić pierwszy przetrwany dzień w szkole. Jakoś przeżyliśmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz